W piątek (17 kwietnia) w jednym z warszawskich bloków doszło do wydarzenia, które zmroziło krew w żyłach wielu osobom. Z balkonu na 20. piętrze jednego z wieżowców znajdujących się na Bielanach, wyskoczył mężczyzna. Kilka chwil później dołączyła do niego druga osoba.
Podczas kwarantanny skoczył z 20. piętra
Pandemia koronawirusa sprawiła, że wszyscy ograniczyliśmy kontakty z innymi osobami. Każdy z nas na swój sposób radzi sobie z przymusową izolacją, jednak nie od dziś wiadomo, że samotne siedzenie w czterech ścianach ma zły wpływ na kondycje psychiczną. Izolacja może przyczynić się do wzrostu zachorowań na depresje, wzmocnić fobie społeczne, a także doprowadzić do myśli samobójczych. Oprócz chorób psychicznych, długotrwała izolacja może przyczynić się także do pozytywnych rezultatów jak np. zwiększenia kreatywności.
Okazuje się, że nie wszystkie pomysły są jednak bezpieczne. Na pewną absurdalną rzecz wpadli mieszkańcy osiedla Ruda na warszawskich Bielanach. W miniony piątek (17 kwietnia) mężczyzna postanowił skoczyć z balkonu znajdującego się na 20 piętrze wieżowca przy ul. Gwiaździstej. Po kilkudziesięciu sekundach dołącza do niego drugi mężczyzna. Obaj z nudów zdecydowali się spróbować swoich sił w spadochroniarstwie. Na szczęście ich wybryk nie skończył się tragicznie i zarówno sami spadochroniarze jak i przechodnie wyszli z tego cało, jednak śmiałków z bloku przy ul. Gwiaździstej czekają surowe konsekwencje.
Skok ze spadochronu z blakonu
Zdarzenie zostało nagrane przez mieszkańca z bloku na przeciwko i w przeciągu kilku dni zyskało ogromną popularność w sieci. Śmiałkowie mieli dużo szczęścia, ponieważ podczas skoków w pobliżu nie było, ani policji, ani straży miejskiej. Jednak na drugi dzień służby porządkowe otrzymały zgłoszenie od zaniepokojonych mieszkańców osiedla, którzy widzieli zdarzenie. Skok z takiej wysokości w miejscu publicznym mógł zakończyć się kontuzją lub śmiercią samych skoczków lub przechodniów.