W Sejmie się pije - stąd takie hucpy
Kukiz, jak sam przyznaje jest starym rockendrollowcem i wyczuwa alkohol na kilometr. W Sejmie odległości są znacznie mniejsze, więc i Kukiz jest bardziej wyczulony. Jak się okazuje, nierzadko żenujący poziom debaty sejmowej nie wynika z fatalnego przygotowania merytorycznego i retorycznego posłów. Nie jest efektem prowadzenia nieustannego politycznego ping-ponga między wszystkimi zwaśnionymi ugrupowaniami, zamiast rzetelnej dyskusji o tym, jak naprawiać Państwo.
Nie. Kukiz uważa, że sprawę fatalnego wizerunku sejmowej debaty załatwi alkomat, który będą dzierżyć funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej i wymachiwać nim w odpowiednim momencie, stopując co bardziej narwanych posłów. W Sejmie, bowiem pije się dużo, pije się często, pije się dla zabicia czasu.
Te różnego rodzaju hucpy, które się dzieją w Sejmie, to nie jest wyraz politycznego braku akceptacji czy buntu, tylko po prostu odurzenia alkoholowego i co do tego nie ma wątpliwości. To wiedza z obserwacji. Jak przechodzi delikwent jakiś, a zdarza się, że i delikwentka to się widzi, czuje i zna. Jakby pan cały dzień czekał na to posiedzenie za tzw. kratą czy gdzieś tam z kolegami, to wtedy pan by wiedział o czym rozmawiamy - mówił Kukiz w programie Roberta Mazurka
Ostatnio głośno było o "potknięciu" Bartłomieja Sienkiewicza. Część posłów PiS zarzuciła mu, że znajdował się w stanie wskazującym.
Szkoda, że Robert Mazurek nie dopytał Kukiza, kto z posłów nie wylewa za kołnierz w czasie posiedzeń parlamentu. To przerażające, że w każdym normalnym miejscu pracy pić nie wolno, a pracującego, który pije zwalnia się natychmiast, natomiast w przypadku miejsca, w którym decyduje się o losach Państwa i przyszłych pokoleń istnieje przyzwolenie na picie alkoholu w ilościach, które prowadzą do - jak to określa Kukiz - hucpy.