Iga Świątek urządziła demolkę w finale Roland Garros. Rywalka bez szans
Finał marzeń Igi Świątek
Polka zaczęła mecz z ogromnym animuszem. Po kilkunastu minutach prowadziła 4:0. Dopiero wówczas 18-letniej Amerykance udało się zdobyć gema. Świątek była jednak skoncentrowana do końca pierwszego seta i spokojnie obroniła przewagę wygrywając 6:1.
Starting off strong 💪#RolandGarros | @iga_swiatek pic.twitter.com/Ul0t6DpZMa
— Roland-Garros (@rolandgarros) June 4, 2022
W drugim secie Gauff nieco się otrząsnęła z wcześniejszej demolki. Zaczęła grać odważniej i widać było, że schodzi z niej trema. Świątek popełniła kilka błędów. W rezultacie, Amerykana wyszła na prowadzenie 2:0. Później jednak Polka ocknęła się i przystąpiła do naporu przyspieszając każde zagranie i atakując z typową dla siebie precyzją. Najpierw odrobiła straty, a później zaczęła budować przewagę. Ostatecznie druga partia była nieco bardziej wyrównana, ale polska tenisistka wygrała ją pewnie 6:3.
Wygrywając finał turnieju Iga Świątek przeszła do historii. Żadna inna tenisistka w XXI wieku nie zanotowała serii 35 kolejnych wygranych spotkań. Polka totalnie zdominowała światowy tenis.
Wielkie pieniądze i wielkie serce
Iga Świątek otrzyma za zwycięstwo w finale 2,3 miliona dolarów. To jej najwyższa wygrana w pojedynczym turnieju. Od stycznia Polka idzie jak burza, wygrywając kolejne turnieje i docierając do półfinałów Australian Open. Od początku roku na jej konto wpłynęły nagrody o łącznej wartości 6,4 miliona dolarów.
Świątek nie zapomina jednak o tym, co dzieje się na świecie. W czasie kolejnych konkursów, wielokrotnie demonstrowała swoje wsparcie dla Ukrainy. Polka zawsze występuje ze wstążką w żółto-niebieskich barwach. Tym razem, już po wygranym finale, również zwróciła uwagę na konflikt, który ma miejsce za naszą wschodnią granicą.
Chcę powiedzieć coś do Ukrainy. Bądźcie silni, bo wojna wciąż trwa. Od mojej przemowy w Dausze miałam nadzieję, że przy każdej kolejnej sytuacja będzie już inna, lepsza. Wciąż mam tę nadzieję, staram się wspierać Ukrainę - mówiła Polka odbierając puchar