Urząd Miejski w Otyniu

Lubuskie. Niebezpieczny wyciek koło Nowej Soli. Starostwo wreszcie obiecuje pomoc

We wsi Zakęcie pod koniec ubiegłego roku trysnął potężny brązowo-czarny gejzer wydzielający niebotyczny smród. Okoliczni mieszkańcy nie ucieszyli się, że odkryli nowy "Kuwejt", ale byli przerażeni. Po tygodniu zabezpieczono wyciek, ale prawie miesiąc trzeba było czekać na reakcję starostwa powiatowego i decyzję o oczyszczeniu terenu.

Do wycieku doszło 28 grudnia na terenie zamkniętego już zakładu DPV Service powiecie nowosolskim. Jak relacjonują świadkowie, do góry wzbił się na wysokość ośmiu metrów gejzer o czarno-brązowym kolorze.

Najgorzej mieli mieszkańcy głównej ulicy Zakęcia. Śmierdziało strasznie przez kilka dni. Rozmawiałam ze znajomymi i było czuć ten wyciek nawet w Modrzycy czy na początku Otynia. Teraz jest już lepiej, bo służby zabezpieczyły to wszystko foliami i nie czuć - opowiedziała Tygodnikowi "Krąg" jedna z mieszkanek Zakęcia

Straż pożarna wypompowała wówczas 1300 litrów ropopochodnej substancji, teren wokół został pokryty specjalnym środkiem mającym ograniczyć przesiąkanie cieczy do gleby, a strażacy zabezpieczyli miejsce wycieku folią co zneutralizowało paskudny zapach. Samo zdarzenie określono mianem "poważnej awarii przemysłowej".

Okoliczni mieszkańcy byli jednak nadal przerażeni. Każdy zdawał sobie sprawę, że groźne substancje chemiczne już przeniknęły do ziemi i mogą być przyczyną dużych problemów.

Ropa jest substancją zakwalifikowaną jako stwarzającą zagrożenie dla człowieka i środowiska oraz wysoce łatwopalną (zarówno dla cieczy, jak i pary). Wśród licznych szkodliwych właściwości ropy wymienia się m.in.: rakotwórczość, powodowanie wad genetycznych, działanie drażniące dla skóry, zawroty głowy, działanie toksyczne dla organizmów wodnych itd. - podał w komunikacie urząd miejski w Otyniu
PIOTR GRZYBOWSKI/East News

"To się nie mieści w głowie"

Wydawałoby się, że skutki podobnych awarii należy usunąć najszybciej jak się da. Władze jednak nie paliły się do podjęcia działań. Dopiero w zeszły piątek doszło do spotkania władz gminy, starostwa i przedstawicieli urzędu marszałkowskiego, gdzie ustalono, że teren wycieku zostanie uprzątnięty.

O interwencję od dawna apelują mieszkańcy Zakęcia, którzy najzwyczajniej w świecie boją się o swoje zdrowie.

Czy w końcu ktoś nam pomoże? To się nie mieści w głowie. Mamy wyciek substancji rakotwórczej we wsi i nikt się nie zainteresuje, żeby nam pomóc - komentuje jedna z mieszkanek

W poniedziałek starosta spotkał się z przedstawicielami firmy zajmującej się usuwaniem takich skażeń.

W najbliższych dniach otrzymamy szczegółowe informacje dotyczące zakresu prac, które powinny zostać wykonane na terenie objętym awarią - wyjaśnia Anna Chyła, rzecznik prasowa starostwa

Wszystko pięknie, ale czemu tak późno? I czy ktoś poinformuje mieszkańców do jakiego stopnia, gleba i wody gruntowe zostały zanieczyszczone?

Autor:
redaktor depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Obserwuj nas na
Udostępnij artykuł
Facebook
Twitter
Następny artykuł