Putin chce pełnej kontroli nad rosyjskim internetem
Rosja nakazała serwisom internetowym usuwanie treści promujących narkomanię, niebezpieczne rozrywki, ale również tych dotyczących grup uznanych przez rząd za terrorystyczne lub ekstremistyczne. Google, który często nie stosuje się do kremlowskich poruczeń pozostaje w ciągłym sporze z władzami Rosji i płaci sowite kary. Moskwa, nie mogąc wymóc na zagranicznych podmiotach pełnego dostosowania się do rosyjskich nakazów zażądała, aby firmy technologiczne, w tym Google i Meta (właściciel Facebooka), otworzyły w Rosji swoje przedstawicielstwa. Mają to uczynić do 1 stycznia 2022 roku pod groźbą możliwego ograniczenia lub całkowitego zakazania działalności.
Dziś wiemy, że napięcie między zagranicznymi gigantami a władzami w Moskwie rośnie. Prawie 100 milionów kary dla holdingu Alphabet, który jest właścicielem Google stanowi procent rocznych rosyjskich obrotów firmy. Jest to już, więc kwota, obok której Alphabet nie przejdzie obojętnie.
Władze zamykają niewygodne strony
Dziś dezaktywowano stronę OWD-Info. To witryna najważniejszej pozarządowej organizacji, zajmującej się śledzeniem protestów wymierzonych we władze zasiadające na Kremlu.
Administracja Władimira Putina przygotowała specjalną listę, na której znalazły się niezależne serwisy informacyjne i strony organizacji pozarządowych. Od początku roku spis, nazwany "listą zagranicznych agentów" poszerzono dziesięciokrotnie.
Strony umieszczone na liście są zmuszone do umieszczenia stosownych ostrzeżeń, co uniemożliwia pozyskiwanie reklamodawców i znacznie ogranicza ich właścicielom jakiekolwiek pole do rozwoju. Każdy serwis oznaczony jako "zagraniczny agent" jest również oficjalnie inwigilowany przez rosyjski kontrwywiad.