Brutalne, ekscentryczne kino rodem z Francji - "Titane" [RECENZJA]
Uważaj na samochody!
"Titane" rozpoczyna się dynamicznie i bezpardonowo. Ojciec jedzie z kilkuletnią Alexią samochodem. Dziewczynka niezwykle go denerwuje, kopiąc w siedzenie albo wydając dziwne dźwięki. Kiedy w końcu chce zainterweniować i odwraca się, wpada w poślizg, a głowa Alexii ląduje na szybie, zostawiając krwawą plamę.
Alexia na szczęście została uratowana, a zwyczajne funkcjonowanie umożliwia jej tytanowa płytka znajdująca się w jej czaszce i nieco wystająca na zewnątrz. Na samym początku widzimy jedną z najbardziej sugestywnych scen w całym filmie - kilkuletnia główna bohaterka wychodzi ze szpitala z płytką w głowie i całuje samochód, w którym doszło do wypadku.
Później jest tylko dziwniej. Obserwujemy przygody dorosłej już Alexii, której fizyczny pociąg do samochodów znacznie się rozwinął. Nie wprowadzając was w szerszy kontekst, mogę zdradzić, że zachodzi w ciążę z pewnym urokliwym Cadillakiem (najdziwniejsza scena seksu, jaką widzieliście w tym roku, zapewniam - tym bardziej, że mamy styczeń) i morduje bardzo dużo ludzi, a następnie ucieka i zaczyna udawać faceta.
Zdradzanie większej liczby szczegółów jest w mojej opinii raczej niemoralne, a przy tym nie wystarczy do tego, aby w pełni oddać specyfikę tego filmu. Postaram się to ująć jednak w dalszej części tekstu.
Brutalne, bezpardonowe kino
Nie uważam się za osobę nad wyraz wrażliwą, ale w trakcie seansu kilkukrotnie miewałem problemy z dokładnym podziwianiem pewnych scen. Wszystko dlatego, że "Titane" to do bólu brutalny i ohydny film łączący ze sobą elementy thrilleru oraz body horroru. Reżyserka w bezpośredni sposób bawi się ludzką anatomią i niewiele zakrywa. Wszelkie szczegóły anatomii oraz fizjologii pojawiają się na ekranie bez jakichkolwiek skrupułów.
Sceny te zostały jednak skonstruowane niezwykle umiejętnie - w wielu innych produkcjach tego rodzaju brutalność wydaje się być przedstawiana na pokaz, w celu wywołania pewnych kontrowersji oraz wzbudzania w widzu większych emocji, niż powinna. Tutaj nie miałem poczucia zbędności tych scen - z pewnym niepokojem oraz lękiem bez wahania przyjmowałem je jako jedną z kluczowych części seansu. Traktowanie anatomii i fizjologii w taki sposób, niewymuszony, aczkolwiek dosadny, z pewnością zasługuje na uwagę.
Tytanowe widowisko
Nie można przejść również obojętnie obok tego, w jaki sposób reżyserka buduje historię. Z jednej strony mamy niezwykle dynamiczne, trzymające w napięciu sytuacje, które przypominają nieco sekwencje walki z filmów Tarantino.
Z drugiej jednak strony podziwiać możemy niezwykłą wrażliwość oraz przenikliwość Julii Ducournau - mniej więcej od połowy film nie przestaje łapać widza za serce i grać na najgłębiej skrywanych emocjach, ale znacznie bardziej kameralnie i subtelnie.
Alexia (grana przez wybitną Agathe Rouselle) nawiązuje ekscentryczną relację nie tylko z samochodem, ale również z kapitanem straży pożarnej, który postanawia przyjąć ją - udającą mężczyznę - pod swój dach, w ten sposób nieco walcząc z pustką po zaginionym przed laty synu. Nic tu nie jest oczywiste, nic nie jest również przewidywalne - elementy obyczajowe zostały doskonale przemyślane i napisane z odpowiednią dozą wrażliwości.
"Titane" nie jest dla każdego
Z nadzieją, że wybaczycie mi powyższe pianie z zachwytu nad "Titane" muszę wyjaśnić jeszcze jedną kwestię - nie jest to produkcja dla każdego. Przede wszystkim osoby o nieco większej wrażliwości dotyczącej ludzkiego ciała oraz nieco mniejszej dotyczącej kwestii emocjonalnych nie będą bawić się dobrze w trakcie seansu. Jeśli jednak spodobał się wam debiut reżyserki - wyprodukowane w 2016 roku "Mięso" - z pewnością będziecie zadowoleni. Bo "Titane" czerpie z "Mięsa" to, co najlepsze, dając Ducournau przestrzeń do tworzenia jeszcze bardziej ekscentrycznych postaci i wplątywania ich w jeszcze dziwniejsze sytuacje, prowokując do dyskusji na temat miłości, rodzicielstwie czy nawet płciowości.