Uroczysta premiera filmu "Bo we mnie jest seks"
Artur Zawadzki/REPORTER

365 Dni: Ten Dzień? Dziewczyny z Dubaju? Wolę Kalinę Jędrusik

"365 Dni: Ten Dzień", "Dziewczyny z Dubaju", "Bo we mnie jest seks". Obejrzałem wszystkie trzy hmm „klasyki” polskiego, nowoczesnego kina i tylko w ostatnim przypadku się nie zawiodłem. Przykład Kaliny Jędrusik i filmu „Bo we mnie jest seks” pokazuje, że często mniej, znaczy znacznie więcej.
Reklama

"Dziewczyny z Dubaju" i "365 Dni"

Zarówno "Dziewczyny z Dubaju", jak i "365 Dni" (szczególnie druga część) to filmy lotów, ale bardzo niskich lotów. Oglądając obie produkcje, można zauważyć tylko brak fabuły i mnogość erotycznych scen, które jeszcze na dodatek nie są zbyt inteligentnie przedstawione. Sięgnąłem po oba filmy z zaciekawieniem, bo oba uważane są w niektórych kręgach za prawdziwe hity. Z drugiej strony nie oczekiwałem jednak zbyt wiele od twórców takich produkcji, a bardziej chciałem potraktować to jako typowe „odmóżdżenie”. Jednak aż takiego poziomu „odmóżdżenia” nawet ja się nie spodziewałem…

Reklama

Oba filmy zainteresują tych, którzy uwielbiają sceny erotyczne i tylko tych. Scen +18 w obu produkcjach jest zdecydowanie zbyt wiele. Nie są one nawet romantycznie przedstawione – bardziej w stylu Patryka Vegi (jeśli wiecie, co mam na myśli).

Jeśli chodzi o "Dziewczyny z Dubaju", to na plus należy ocenić, że twórcy podjęli się ważnego tematu pracy seksualnej. Wydawać by się mogło, że taka tematyka jest prawdziwym samograjem. Niestety, autorzy samo się „zaorali” poprzez niespójną, dziwną i gubiącą wątki zbyt sfabularyzowaną opowieść. Zamiast historii o kulisach pracy dziewczyn w Dubaju, sposobu ich rekrutacji i pokazania mechanizmów pracy w seks biznesie, dostajemy zwykłą bajeczkę o… no właśnie o czym? W oczy aż rażą nas żenujące sceny orgii, które estetycznie zasługują na niejedną złotą malinę.

Reklama

Kontynuacja "365 Dni" jest niestety gorsza od pierwszej części. W filmie pierwsze kilkanaście minut to różne sceny seksu Masimmo i Laury i w sumie tyle. Sceny seksu znów są mało seksowne, a często śmieszne (scena na polu golfowym z pewnością przejdzie do historii takiego kina). Później pojawia się co nieco fabuły, ale nie bądźmy znów zbyt wymagającymi. Laura obrażona na Masimmo odjeżdża z przystojnym Nacho, który też ją okłamał. Serio?

365 dni. Scena na polu golfowym
Netflix

"Bo we mnie jest seks"

„Bo we mnie jest seks” to film inspirowany prawdziwą historią Kaliny Jędrusik – prawdziwej ikony seksu lat 60. Czar aktorki w znakomity sposób pokazała Maria Dębska, która w tej roli przyciąga i niemal hipnotyzuje widzów swoim wdziękiem. Jest silna, piękna, namiętna i charyzmatyczna, ale też bardzo samotna, lekko wulgarna i pełna wad. A mimo to i tak wszyscy bezgranicznie ją kochamy.

Reklama

To wszystko mamy w niedługim i interesującym filmie, który dodatkowo zachwyca niemal teatralnymi, musicalowymi i symbolistycznymi scenami. Reżyserzy pokazali, jak zrobić inteligentny film z nieskomplikowaną fabułą, przedstawioną w interesującej estetyce retro vintage. Intrygujący film o nowoczesnej, jak na swoje czasy, wyzwolonej kobiecie, z pewnością warty jest obejrzenia i zachwyci nie jednego fana polskiego kina. Kina, które jest jednak znacznie bardziej ambitne od „365 Dni. Ten dzień” czy „Dziewczyn z Dubaju”...

Reklama
Autor - Kamil Wroński
Autor:
|
redaktor depesza.fm
k.wronski@depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Google news icon
Obserwuj nas na
Google news icon
Udostępnij artykuł
Link
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama