Macierewicz: Misiewicza uratował polski kontrwywiad
Awantura na komisji
Antoni Macierewicz wdał się podczas komisji w ostry spór z byłym szefem MON w rządzie PO-PSL, Tomaszem Siemoniakiem. Zarzewiem wymiany "uprzejmości" był dokument, który na ręce przewodniczącego złożył Macierewicz. Wynikało z niego, że cała polska zbrojeniówka miała zostać sprzedana międzynarodowej korporacji przemysłowej. Na piśmie widniał podpis Siemoniaka i jego zastępcy Czesława Mroczka.
Były szef MON w rządzie Donalda Tuska bronił się, że nigdy nie zamierzał sprzedawać polskiego przemysłu zbrojeniowego w obce ręce. Dodał też, "nikt nie był specjalnie zainteresowany jego kupnem". Zaapelował też o ujawnienie tego pisma w całości i wyprowadził kąśliwą uwagę wobec Macierewicza.
Natomiast ogromne szkody polskiemu przemysłowi obronnemu poczyniła osoba, o której komisja partyjna PiS stwierdziła, że nie powinna sprawować żadnych funkcji. Tę osobę delegował do ważnych zadań państwowych pan Antoni Macierewicz - powiedział Tomasz Siemoniak.
Ocalił kontrwywiad?
Po tych słowach Macierewicz postanowił wziąć w obronę swojego byłego rzecznika, jednocześnie przyznając, że ma on sporo za uszami.
Jest tutaj chamski i obrzydliwy atak na pana Bartłomieja Misiewicza, na człowieka, który być może popełnił jakieś błędy, a być może nawet coś więcej. Ale do dzisiaj ta sprawa nie została w żaden sposób przez sąd rozstrzygnięta (…) To dzięki niemu do dzisiaj nie został zniszczony polski kontrwywiad, dlatego, że on właśnie sprawił, iż ludzie, którzy chcieli zniszczyć polski kontrwywiad i wyprowadzić z niego istotne informacje, że to zostało uniemożliwione. Stąd bez względu na winy, jakie później ewentualnie by na niego spadły, to zostanie jego wielką zasługą - replikował Antoni Macierewicz.
W lutym przed sądem ruszy proce Misiewicza dotyczący jego wódki - "Misiewiczówki". Okazuje się, że były rzecznik MON, po tym, jak zajął się biznesem, nie miał zezwolenia na reklamowanie i handel alkoholem.