Przychodzi prezydent do szamana...
Jun Suk Jeol, czyli kandydat obecnej opozycji na prezydenta Korei Południowej jest podejrzewany o konszachty z dość kontrowersyjnym doradcą. W podejmowaniu decyzji wagi państwowej, Jun Suk miał kierować się wróżbami szamańskimi.
Gazeta "Korea Herald" informuje, że przeciwko Junowi toczy się postępowanie w związku z podejrzeniem, że jako prokurator generalny za radą szamana, ale wbrew ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości, odmówił działań przeciwko sekcie Shincheonji, która przyczyniła się do rozszerzenia pandemii covidowej w Korei.
Mnich mówi: postępuj gładko
Jun Suk Jeol miał odwiedzić człowieka znanego jako "mnich gundzin" i pytać go, co ma zrobić w sprawie sekty, która utrudnia walkę z pandemią. Mnich gundzin odparł: "nie miej krwi na rękach i postępuj delikatnie".
Wygląda na to, że Jun odwiedzał swojego doradcę kiedy tylko musiał podjąć jakąkolwiek trudniejszą decyzję, co nie najlepiej świadczy o jego zdolnościach przywódczych. Koreański polityk uzależnił od wróżb również swoją kampanię wyborczą. Partia Juna początkowo odrzucała te oskarżenia, ale potem, z tajemniczych powodów rozwiązała komitet którego dotyczyły.
To tylko koreańska tradycja?
Komentatorzy koreańskiej sceny politycznej twierdzą, że szamani i wróżbici są stałym elementem wyborów w kraju i pojawiają się regularnie w orbicie zainteresowań polityków od 1992 roku.
Wcześniej zwalczani przez wojskową dyktaturę, dziś stanowią wsparcie dla działań najważniejszych ludzi w państwie. Były minister środowiska Jun Jeo Jun przyznał niedawno, że zdecydowana większość polityków w Korei odwiedza szamanów, bo "świetnie wróżą przyszłość".
Brzmi to dziwnie znajomo. Między Bugiem a Odrą też znajdzie się kilku szamanów, a i politycy chętnie ich odwiedzają. Czy podejmują ważne decyzje na bazie takich rozmów? Biorąc pod uwagę pozycję pewnego szamana z Torunia i jego niezwykłe dokonania w dziedzinie drenażu finansów państwa na podejrzane przedsięwzięcia - wydaje się, że wróżbitą musi być pierwszorzędnym.