Kościński o kulisach wyrzucenia z rządu
Błędne łączenie reform
Był szef ministerstwa finansów przekonuje na łamach dziennika, że przygotowana przez niego ustawa wprowadzająca Polski Ład była bardzo dobra. Tadeusz Kościński upiera się, że była to przemyślana i sprawdzona koncepcja, która udałaby się, gdyby nie… no właśnie. Gdyby nie co?
Minister finansów, który wprowadzenie Polskiego Ładu przypłacił utratą stanowiska, które pełnił w rządzie Mateusza Morawieckiego od listopada 2019 roku uważa, że winne są pojawiające się przy reformie "koncepcje ze zewnątrz". Chodzi m.in. o próbę połączenia reformy podatkowej z ratowaniem zapadłej służby zdrowia.
Jeszcze przed wyborami pojawił się temat przywrócenia sprawiedliwości podatkowej, aby osoby, które zarabiają mniej, nie musiały płacić tyle podatków. Później doszła pandemia, więc trzeba było dofinansować sektor zdrowia. I to był moim zdaniem błąd, że te dwie rzeczy były połączone (…) Gdyby w jednym miesiącu ogłoszono podwyżkę składki zdrowotnej, to wszyscy by pokrzyczeli, ale większość społeczeństwa zrozumiałaby, że trzeba bardziej finansować służbę zdrowia - stwierdził Tadeusz Kościński w Rzeczpospolitej.
Robiłem, co kazał premier
Jednocześnie były współpracownik Mateusza Morawieckiego zarzekał się, że nie chce określać, gdzie i jakie błędy popełniono na etapie wdrażania operacyjnie Polskiego Ładu. Jak sam twierdzi, wykonywał jedynie powierzone mu przez szefa rządu zadania.
Koncepcja jest absolutnie dobra, tylko media wymusiły panikę - dodał, oskarżając też dziennikarzy o rozdmuchanie przejściowych problemów nowego systemu.
Ja wykonywałem to, co nam kazano. Nie mnie oceniać czy to był błąd. Naszym zleceniodawcą był głównie pan premier. A on zbierał wszystkie pomysły, które wychodziły z Nowogrodzkiej, z innych ministerstw i z różnych instytucji, na przykład Polskiego Instytutu Ekonomicznego - stwierdził oględnie były minister finansów, odsłaniając jednocześnie kulisy powstawania projektu reformy systemu.
Tadeusz Kościński przedstawił także swoją wersję odejścia z rządu. Upiera się, że była to jego własna decyzja. Zarzeka się, że ze strony PiS nie było żadnej presji na to, by położył głowę pod przysłowiowy topór.
Naturalne było, że lepiej, by poleciał minister finansów i może premier się uratuje, niż pewne odwołanie premiera - ocenił w wywiadzie dla Rzeczpospolitej.
Na pewno są rzeczy, nie powiem jakie, z którymi się nie zgadzam, ale każda partia ma dobre i złe elementy (…) Premier Morawiecki jest od tego, aby słuchać tego, co mówią jego szefowie. Politycy z Nowogrodzkiej mają zaś słuchać tego, co społeczeństwo mówi. Po co mamy posłów, partie polityczne, po co premier, gdy o wszystkim miałby decydować minister finansów? Kompletnie bez sensu. Każdy minister ma słuchać i wykonywać polecenia z góry - dodał na swoją obronę Tadeusz Kościński.