Lubuskie. Bunt uchodźców w Wędrzynie
W odróżnieniu jednak od poprzedniej sytuacji, gdy grupa agresywnych uchodźców zdemolowała budynek, obecne protesty mają charakter pokojowy.
Przebywający w ośrodku to mężczyźni głównie pochodzenia irakijskiego. W środę odmówili wyjścia na śniadanie, pozamykali się w swoich pokojach, a na drzwiach wywiesili kartki z napisami "Freedom". Uchodźcy są zmęczeni zamknięciem i domagają się jak najszybszego wypuszczenia na wolność.
Negocjacje z protestującymi trwały cały dzień. Polegały na tłumaczeniu im kwestii proceduralnych i ochrony międzynarodowej. Rzeczniczka komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Joanna Konieczniak tłumaczyła, że nie ma najmniejszych szans na spełnienie postulatów protestującej grupy.
Nie mają zapewnionej ochrony międzynarodowej, a w dodatku część z nich ma zostać deportowana do swojego kraju - stwierdziła Konieczniak
Ośrodek o złej sławie
To drugi w ciągu ostatnich miesięcy przypadek buntu w Wędrzyńskim ośrodku dla uchodźców. Pod koniec listopada ubiegłego roku, około stu mężczyzn podjęło akcję protestacyjną, która szybko wymknęła się spod kontroli. Gdy imigranci zostali poinformowani, że ich postulaty nie zostaną spełnione, część z nich zaczęła próbować przedrzeć się przez ogrodzenie. Inni wybijali szyby w budynku, niszczyli sprzęty i wzniecili ogień. Wówczas, sytuację udało się opanować dopiero po wielu godzinach i przy użyciu oddziałów policji.
Serwis informacyjny OKO.press donosił już o wyjątkowo spartańskich warunkach panujących w ośrodku. Na jednego cudzoziemca przypadają tam zaledwie dwa metry kwadratowe. Dla porównania, w więzieniach absolutne minimum stanowią trzy metry kwadratowe na osadzonego. Warunki sanitarne również pozostawiają wiele do życzenia, a spacerniak to po prostu kawał gołej, wydeptanej ziemi. Pretensje uchodźcy zgłaszają również do Straży Granicznej, która ma opóźniać rejestrowanie pism procesowych co wstrzymuje podejmowanie kluczowych dla imigrantów decyzji.