Polski dezerter znaleziony martwy w Mińsku
Oficjalny komunikat białoruskich organów ścigania podaje, że rozważane są wszystkie możliwe wersje wydarzeń, włącznie z gwałtownym charakterem śmierci.
Na miejsce zdarzenia natychmiast przyjechała ekipa dochodzeniowa. Obecnie prowadzone są oględziny, rejestrowane są ślady, a przedmioty ważne dla śledztwa są zabezpieczane - podają służby białoruskie
Na razie nie wiadomo skąd tamtejsze organy ścigania wiedziały o śmierci Czeczki, ani skąd teza o jej gwałtownym przebiegu. Można jednak spodziewać się, że w najbliższym czasie uzyskamy wiele bardzo rzetelnych informacji ze strony Białorusinów.
Emil Czeczko był szeregowym w 11. Mazurskim Pułku Artylerii w Węgorzewie. Jako żołnierz Wojska Polskiego zdezerterował pod koniec ubiegłego roku w czasie trwania kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej.
Znalazł schronienie na Białorusi, gdzie natychmiast zaczęto go wykorzystywać jako marionetkę reżimu Aleksandra Łukaszenki.
Były polski żołnierz opowiadał w białoruskich mediach kuriozalne historie o masowych ludobójstwach, które miały mieć miejsce na granicy. Sam przyznawał, że wykonując rozkazy zabijał 20 osób dziennie, a był świadkiem, gdy polskie wojsko rozstrzelało w lesie 240 migrantów i wrzuciło ich ciała do zbiorowej mogiły.
Za dezerterem wyznaczono list gończy. Nie tylko w związku z ucieczką ze służby, ale także ponieważ postawiono mu zarzuty pobicia swojej matki.
Przypomnijmy, że jest to człowiek, który zdradził swój kraj, zbiegł na stronę białoruską. W tej chwili wie, że nie ma powrotu do Polski, bowiem czeka go tu długoletnie więzienie nie tylko za dezercję, ale też za wcześniejsze przestępstwa popełnione w Polsce - komentował wówczas Stanisław Żaryn, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych
Od jakiegoś czasu o polskim dezerterze było cicho. Teraz historia Emila Czeczki będzie mieć swój ciąg dalszy, ale już bez jego udziału.