Politycy ogłaszają zwycięstwo, koronawirus pozostanie z nami na zawsze
Wywiad z wirusologiem prof. Małgorzatą Krzyżowską i analitykiem danych medycznych Markiem Meissnerem. Zarówno pani prof. Małgorzata Krzyżowska, jak i pan Marek Meissner pełnią rolę ekspertów merytorycznych na Grupie Wsparcia on-line SARS-CoV-2 / Koronawirus / Covid-19.
Wiele osób zastanawia się, czy to już ostatnia fala zakażeń. Wirusolodzy mają podzielone zdanie w tej kwestii. Jedni uważają, że 30 mln. Polaków będzie miało (lub już miało) kontakt z Omikronem i wytworzą odporność na zakażenie, w związku z czym kolejne fale nie będą aż tak dotkliwe. Inni z kolei twierdzą, że odporność na Omikrona utrzyma się tylko kilka miesięcy i na jesień znów będziemy na nowo podejmować walkę z SARS CoV-2. Pytam również w kontekście ostatniej wypowiedzi Adama Niedzielskiego, który stwierdził, że to już początek końca pandemii. Jakie jest państwa zdanie w tej kwestii?
Małgorzata Krzyżowska: Obawiam się, że w tej kwestii mamy możliwe cztery scenariusze, każdy z nich coraz mniej optymistyczny. W pierwszym, sytuacja będzie wyglądała tak samo jak przez ostatnie miesiące – pojawi się nowy szczep wirusa, nieróżniący się od Delty lub Omikrona i będzie można zachorowania kontrolować za pomocą szczepień czy leków przeciwwirusowych. W drugim scenariuszu, pojawią się zupełnie nowe warianty – szczepy wywodzące się z Omikrona o zwiększonej chorobotwórczości, z trudem kontrolowane za pomocą szczepionek czy leków, czyli de facto VI fala zachorowań.
Trzeci scenariusz to pojawianie się co roku ciągle kolejnych nowych wariantów o wysokiej zakaźności, bądź chorobotwórczości – co najmniej kilka razy do roku (kolejne fale w ciągu roku zamiast jednej w sezonie jesienno-zimowym), szczepionki będą chronić częściowo, ale trzeba będzie ciągle produkować nowe leki, bo stare nie będą dobrze działać. Wreszcie czwarty, najgorszy scenariusz – duża liczba zachorowań, niedostateczny globalny poziom wyszczepienia oraz coś, o czym mało mówimy – czyli duże zmiany genetyczne wirusa wskutek bądź to wymiany genetycznej między szczepami w jednym organizmie, bądź „prezent” od zwierząt, które mogą chorować na koronawirusy i mamy całkiem nowy koronawirus. Duża zachorowalność, inne wzorzec zachorowań, przenoszenia itp.
W chwili obecnej nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co będzie dalej – wariant 1. i 2. są obecnie najbardziej prawdopodobne, ale niestety nie można wykluczyć, że za 2-3 lata dojdzie do rozwoju sytuacji opisanej w scenariuszu 4. W gruncie rzeczy to zależy od nas – od naszych zachowań, regularnego szczepienia oraz dostosowywania się do restrykcji, kiedy jest to potrzebne. Populacje wrażliwe – osoby starsze, z chorobami towarzyszącymi, dzieci i młodzież z osłabionym układem odpornościowym – będą już zawsze musiały zachowywać ostrożność.
Marek Meissner: Przy obecnym poziomie wyszczepienia w Polsce wynoszącym 58% i w świetle ostatnich badań, stwierdzających jednoznacznie, że niezaszczepieni mają 23x większe szanse na pobyt w szpitalu niż zaszczepieni, praktycznie jakąkolwiek ochronę bierną przed wirusem puszczono na żywioł. W sytuacji całkowitej dobrowolności, jaka nastąpi już w końcu lutego, maseczki znikną w komunikacji miejskiej i ze sklepów oraz w lokalach gastronomicznych. Wirus zyska przestrzeń dla ekspansji... i dla mutacji.
Tu warto wspomnieć o hipotezie lekarzy włoskich, według których wariant Omikron narodził się właśnie na skutek mutacji w środowisku osób o słabej odporności własnej, niechronionych przed zakażeniem. Tak samo możemy doczekać się następnego wysoce zakaźnego szczepu Sars-Cov-2 tym razem lokalnego, rdzenie polskiego. Aby tego uniknąć, trzeba by chronić najsłabszych: przewlekle chorych, dzieci, młodzież we wczesnym wieku dojrzewania, osoby 75+. Ale przecież wiadomo, że to nie będzie robione! Taką ochronę musiałyby zaprowadzić wszystkie rodziny we własnym zakresie. Niestety, tego też nie oczekuję, bo polskie rodziny tak jak podzielone są politycznie, tak i pod względem swojego stosunku do pandemii.
W ostatnim sondażu okazało się, że 24% młodych osób do 25 roku życia sądzi, iż żadnej pandemii nie było, że była „sztucznie rozdmuchana, bo ktoś chciał zarobić”. Niestety o realności pandemii ludzie przekonują się, kiedy umrze któraś z najbliższych im osób. Konstatacja wyjątkowo okrutna, ale otrzeźwiająca.
Czy ta fala zakażeń spowodowana Omikronem będzie bardziej dotkliwa niż fale związane z Deltą? Wielu ludzi sądzi, że Omikron jest znacznie bardziej zakaźny, ale też znacznie mniej śmiertelny w związku z czym coraz bardziej zaczyna przypominać zwykłą grypę.
MK: Omikron JEST bardziej zakaźny niż Delta, ale też mniej śmiertelny dla osób ZASZCZEPIONYCH. Dla osoby starszej, obciążonej chorobami i niezaszczepionej może skończyć się na OIOM-ie. Widać jednak, że o ile chorują wszyscy – zaszczepieni dorośli, zaszczepione dzieci – to jednak przebieg jest lżejszy. Nie jestem jednak tak optymistycznie nastawiona do kwestii traktowania Omikrona jak „katarku”. Wszystko zależy od poziomu odporności wywołanej szczepieniem lub szczepieniem i przechorowaniem wersji Delta. Dla tej ostatniej kombinacji odporność jest najlepsza, ale – umówmy się – raczej należy do infekcji Omikronem podchodzić ostrożnie, bo jak w przypadku nieleczonej grypy – kończy się poważnymi powikłaniami, a te już mogą wymagać hospitalizacji.
MM: Pierwsza rzecz: przechorowanie wariantu Omikron indukuje powstanie przeciwciał zabezpieczających przed powtórnym zachorowaniem na ten szczep wirusa. Ale nie indukuje takich przeciwciał dotyczących wariantów wcześniejszych. A nie jest tak, że one zostały już skasowane i już ich nie ma. Delta nadal stanowi dwucyfrowy wskaźnik nowych zakażeń w Polsce. W tej sytuacji należy cieszyć się, że obwołany już następcą Omikrona wariant Deltacron okazuje się błędem laboratoryjnym. Poza tym — czy Omikron „to taka sobie grypka”? No cóż — zwróćmy uwagę na „długi ogon” Covid-19, czyli co pozostaje po nim w organizmie. Powikłania to zaburzenia układu krążenia, prowadzące nawet do udarów mózgu, stany zapalne mięśnia sercowego, zaburzenia krzepliwości krwi (m.in. zakrzepy) cukrzyca typu 2, arytmia. To są tylko te powikłania, które dotąd wykryto nie jako przypadki pojedyncze, ale masowe. Covid-19 jest chorobą wyjątkowo wredną, bo wirus uderza w tą część naszego organizmu, którą mamy najmniej sprawną, o czym często nawet nie wiedzieliśmy.
Kiedy w takim razie skończy się pandemia?
MK: Jak wspomniałam powyżej – w zależności od wariantu scenariusza szybko albo wcale. Teoretycznie wirus powinien ulec „osłabieniu” i stać się czymś w rodzaju grypy – wiadomo, że może się pojawić w sezonie jesienno-zimowym i trzeba się szczepić. Stopniowo zachorowalność z roku na rok będzie się wówczas utrzymywała się na stałym poziomie. Jest to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że w nowoczesnym świecie, w którym ludzie podróżują daleko i dosyć intensywnie, a konieczność wyżywienia rosnącej populacji światowej powoduje zajmowanie przez ludzi pod uprawę coraz większych powierzchni zamieszkanych przez zwierzęta z ich odmianami koronawirusów. Na kilka lat ogłosimy endemię (czyli lokalne występowanie SARS-CoV-2), ale w cieniu Covid-19 będziemy już żyli zawsze.
Jak ocenia Pan działania rządu w związku w walce z pandemią. Dlaczego tzw. „ustawa Hoca” nie była procedowana, a politycy PiS przedstawili zaskakujący projekt pogardliwie nazwany „Lex Kaczyński”. Czyżby rząd był zakładnikiem antyszczepionkowców?
MM: Niestety stało się najgorsze, czyli tak naprawdę walką z pandemią legła na ołtarzu bieżących interesów politycznych z antyszczepionkowcami z PiS i Solidarnej Polski oraz „betonową” frakcją Konfederacji konieczną Zjednoczonej Prawicy do przeforsowania ustaw, których rząd chciał. Oni już jesienią w tzw. Zespole ds. Sanitaryzmu postawili swoje warunki. Te warunki zostały spełnione.
Jest to fatalny sygnał także na przyszłość, bo jeśli sytuacja zrobi się dramatyczna – a według mnie jesienią br. może być gorzej, to z powodów politycznych będzie się w przekazie MZ i agend rządowych to wypierać, bo przecież „wygraliśmy z pandemią”. Ale od tego nie będzie mniej chorych ani nie przybędzie personelu. Tym bardziej, że stała się rzecz fatalna – Covid-19 zdemolował system ochrony zdrowia w Polsce. Zdemolował tak, że potrzebna byłaby systemowa naprawa, która powinna potrwać co najmniej dekadę, zaczynając od szkolnictwa medycznego. Myślę, że zgodnie z logiką działania od kryzysu do kryzysu, jaką prezentuje obecnie rządząca formacja polityczna, póki sytuacja nie zrobi się dramatyczna, nie zostaną podjęte żadne istotne decyzje w tym zakresie.
Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Krzyżowska jest doktorem habilitowanym nauk medycznych. Obecnie zajmuje stanowisko profesora nadzwyczajnego w Wojskowym Instytucie Higieny i Epidemiologii w Warszawie. Małgorzata Krzyżowska to dwukrotna stypendystka Intra-European Marie Skłodowska-Curie Individual Fellowship oraz uczestniczka staży podoktorskich w ramach stypendium EFIS, MoRE2020 i Svenska Institutet (Francja, Szwecja). Pracowała również w Karolinska Institutet w Sztokholmie (2007-2010). Wśród swoich głównych zainteresowań badawczych wymienia immunologię zakażeń wirusowych oraz nanotechnologię w poszukiwaniu nowych środków bakterio- i wirusobójczych.
Marek Meissner to analityk branż Pharma, MIL oraz danych naukowych, dziennikarz ekonomiczny i analityk bezpieczeństwa IT. Łącznie ma 28 lat doświadczenia w pracy analityka. Jest byłym pilotem GA, autorem książki mockumentary „Czas Straceńców”, w której omówiona została ewentualna wojna polsko-rosyjska, widziana oczami ochotnika WOT.