Rosjanie wychodzą na ulicę. Zaczęły się protesty przeciwko mobilizacji
Częściowa mobilizacja? Nieprawda
Za analizę treści dekretu, o którego wprowadzeniu poinformował w środę Władimir Putin zabrali się specjaliści. I co się okazało - powtarzający się w doniesieniach kremlowskich i mediów z całego świata fragment o "częściowej mobilizacji" jest kolejną propagandową zagrywką i kolejnym kłamstwem. Wystarczy czytać Putina dokładnie, by odkryć skalę desperacji, w jakiej się znalazł i zrozumieć, w jakiej sytuacji chce postawić swoich obywateli.
Wiaczesław Gimadi jest prawnikiem współpracującym z rosyjskim opozycjonistą, więzionym aktualnie przez reżim Putina - Aleksiejem Nawalnym. Mecenas zwraca uwagę na faktyczną treść dokumentu opublikowanego na stronach Kremla.
Jeśli przeczyta się dekret Putina, to w rzeczywistości oczywiście nie jest to żadna częściowa, lecz powszechna mobilizacja. Mają prawo powołać wszystkich, oprócz zupełnie niezdolnych do służby z powodu stanu zdrowia i z powodu wieku (żołnierze do 50, a młodsi oficerowie do 60 lat). W zależności od tego, jak zechce ministerstwo obrony - napisał na Twitterze
Dekret zawiera również punkt 7. który został utajniony. Pojawiły się w związku z tym spekulacje, czego może dotyczyć. Sam Władimir Putin poinformował, że powołani do wojska mogą zostać tylko ci, którzy posiadają "wymagane specjalizacje", ale nikt nie sprecyzował, o jakie specjalizacje może chodzić. Nigdzie nie pojawiła się lista takowych.
W Rosji zaczęły się prostesty
A to akurat było do przewidzenia. To właśnie powszechnego niezadowolenia społecznego obawiał się Putin i dlatego zwlekał z decyzją aż do ostatniej chwili. Gdy jednak konwencjonalne metody rekrutacji ochotników na ukraiński front nie zdały egzaminu, musiał sięgnąć po zwykłych obywateli. Ci postanowili wyjść na ulice w geście sprzeciwu. Oto jak władza rosyjska traktuje swoich przyszłych herosów.
Dostęp do pełnej informacji na temat skali demonstracji jest oczywiście mocno ograniczony. Dzięki organizacji OWD-Info wiemy jednak, że w środę zatrzymano w całej Rosji 1300 osób, które chciały wyrazić swoje niezadowolenie. W Petersburgu odnotowano najwięcej, bo 524 zatrzymania, w Moskwie - 502. Mimo brutalnych interwencji służb, Rosjanie będą protestować dalej w kolejnych dniach, bo tak jak Władimir Putin nie mają już nic do stracenia.