Piotr Molecki/East News

Rosyjskie wojska tuż przy polskiej granicy. A co jeśli tam zostaną?

Ruszyła operacja "Związkowa Stanowczość". Wojska Rosji i Białorusi przez 10 dni będą w ramach ćwiczeń odpierać ataki złych sił z Zachodu. Na celowniku znaleźli się również zdradzieccy Polacy. Część manewrów odbywa się tuż przy naszej granicy.

Dopiero w styczniu Putin i Łukaszenko poinformowali światową opinię, że miesiąc później odbędą się nieplanowane ćwiczenia połączonych sił białorusko-rosyjskich. Manewry odbędą się na poligonach: Obóz-Lesnowski, Osipowicki, Brzeski, Gożski i Domanowski, jak również w wyznaczonych terenach poza poligonami w obwodach grodzieńskim, brzeskim, witebskim i homelskim. Wykorzystane zostaną również lotniska w Baranowiczach, Łunincu, Lidzie i Maczuliszczach.

Operacja prowadzona jest według wstrząsającego scenariusza fabularnego, według którego siły Zachodu przeprowadzają szereg prowokacji i działań sabotażowo-terrorystycznych by wreszcie wywołać pełnowymiarowy konflikt militarny z miłującymi pokój Białorusią i Rosją. Oczywiście nic nie jest powiedziane wprost. Poszczególne strony konfliktu noszą fikcyjne nazwy, ale każdy średnio rozgarnięty będzie wiedział o co chodzi. Zresztą sam Łukaszenko oznajmił niedawno:

To powinny być normalne manewry zgodnie z konkretnym scenariuszem konfrontacji z siłami Zachodu (państwa bałtyckie i Polska) oraz południa (Ukraina)

Ćwiczenia i co dalej?

Eksperci oceniają, że na Białorusi Rosja zgromadziła około 30 tysięcy żołnierzy i ogromne ilości sprzętu wojskowego. Teoretycznie, manewry mają trwać do 20 lutego. Praktycznie, nikt nie wie czy kiedykolwiek się zakończą i czy jedne oddziały nie będą sukcesywnie zastępowane innymi. Być może "Związkowa Stanowczość" to preludium do stałej obecności rosyjskich wojsk za naszą wschodnią granicą.

Ten wpływ, a w zasadzie przemieszczanie się wojsk rosyjskich na Zachód jest bezpośrednim zagrożeniem przede wszystkim dla Ukrainy, patrząc na liczącą tysiące kilometrów granicę między oboma państwami. Ponadto granica ta jest słabo zorganizowana. Po drugie jest to także bezpośrednie zagrożenie dla krajów NATO: Polski, Litwy, tzw. korytarza suwalskiego, który daje dostęp do Kaliningradu - mówi cytowany przez "Biełsat" Andrij Karakuc, przewodniczący ukraińskiego Centrum Badań Stosowanych

I dodaje, że proces tworzenia na Białorusi zaplecza dla rosyjskiej infrastruktury militarnej już realnie się rozpoczął.

/Xinhua News/East News

Jak przyznają eksperci, Łukaszenko przeznaczał na armię bardzo niewielką część budżetu. Doprowadził białoruskie wojsko do ruiny i nie ma absolutnie żadnej pozycji negocjacyjnej w rozmowach z Władimirem Putinem. Analitycy twierdzą, że Białoruś została już pozbawiona przez Moskwę prawa do decydowania o własnych wojskach. Jedyną kwestią, która może budzić wątpliwości na Kremlu, to jak zachowają się białoruscy żołnierze i czyich rozkazów będą słuchać.

Autor:
redaktor depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Obserwuj nas na
Udostępnij artykuł
Facebook
Twitter
Następny artykuł