Tusk o reparacjach: W 2004 roku Kaczyński klaskał mi na stojąco
Tusk o roszczeniach Polski
Temat odszkodowania, które wyliczono na 1,2 biliona euro, a które według rządu Mateusza Morawieckiego powinny wpłacić nam Niemcy za straty poniesione w czasie II wojny światowej stał się jednym z głównych problemów omawianych w mediach i przez klasę polityczną. Jedni wskazują, że te roszczenia są uzasadnione, Polska nie była w stanie ubiegać się o zadośćuczynienie, bo znajdowała się pod sowieckim butem, inni twierdzą, że to temat zastępczy podniesiony przez partię rządzącą do przykrycia pogłębiającego się kryzysu gospodarczego.
Donald Tusk przyznał na spotkaniu z wyborcami, że w kontekście obarczenia odpowiedzialnością Niemców za koszmar II wojny światowej zawsze występował polityczny konsensus. Zwrócił jednak uwagę na to, że teraz najważniejsze jest porozumienie w sprawie pieniędzy z KPO, które są Polsce zagwarantowane, ale do których nie mamy dostępu w związku z ciągłymi problemami wypełniania postanowień tzw. "kamieni milowych".
Nic się nie zmieniło. W 2004 r. polska klasa polityczna była zjednoczona. Polska klasa polityczna wiedziała dobrze, że trzeba się jednoczyć wobec nieuzasadnionych wobec Polski roszczeń i pretensji, i w sprawie oceny, kto jest odpowiedzialny w II wojnie światowej, nic nas nie różniło. Wtedy Kaczyński na stojąco mi klaskał. Dziś chodzi o to, aby konsekwentnie i skutecznie odzyskać to, co Polsce się należy. Nie ma ważniejszego zadania, aby pieniądze z KPO pracowały już dzisiaj - zaznaczył lider KO
Dlaczego temat pojawia się właśnie teraz?
Tusk wyraźnie podkreśla: jeśli rząd stworzy spójny i rozsądny projekt roszczeń reparacji, opozycja będzie go wspierać. Lider Platformy Obywatelskiej twierdzi, że to nie jest kwestią sporną, ale zadaje również pytanie: o co tu naprawdę chodzi?
Będziemy oczekiwać w Sejmie harmonogramu działań dyplomatycznych, nie kampanii wyborczej. Powiedzcie, o co tak naprawdę chodzi? Dlaczego przed kampanią? - mówił Tusk
Podkreślił również, że temat reparacji zbiega się w dyskursie prowadzonym przez Prawo i Sprawiedliwość z oskarżeniami o rzekomą proniemiecką postawę byłego premiera.
Jestem ofiarą fałszywej propagandy PiS-u w sprawach niemieckich. Powiedziałem o tym 1 września — nikt mnie nie musi uczyć historii (…). Kaczyński nie będzie nikogo uczył polskości. Tu trzeba profesjonalnej, solidarnej i niejątrzącej akcji. Trzymam kciuki za wszystko, w tym za rząd PiS-u i jego dyplomację, bez przekonania, że oni potrafią to zrobić - zaznaczył Donald Tusk