Dziennikarka TVP skazana na Białorusi. 5 lat kolonii karnej
Sąd wydaje wyrok na dziennikarkę TVP
Słaunikawa została w październiku ubiegłego roku zatrzymana na lotnisku w Mińsku. Wracała właśnie z urlopu w Egipcie razem z mężem. Obojga skazano najpierw na 15 dni aresztu za upublicznianie "treści ekstremistycznych" w mediach społecznościowych. Władzom białoruskim chodziło o materiały, które dziennikarka przygotowywała dla niezależnej Biełsat TV. W 2021 roku Iryna Słaunikawa nie była związana z Biełsatem od blisko 10 lat. Obecnie pracuje jako korespondentka TVP.
To jednak nie stanowiło żadnego elementu łagodzącego. Jej męża wypuszczono po 45 dniach, a samej dziennikarce przedstawiono zarzuty: "naruszania ładu publicznego" i "utworzenia lub udziału w organizacji ekstremistycznej".
Sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami, na salę sądową nie wpuszczono nawet ojca oskarżonej.
Ostatnie tygodnie dziennikarka spędziła w areszcie w Homlu, a dziś Iryna Słaunikawa usłyszała wyrok: skazano ją na 5 lat kolonii karnej.
Reakcja polskiego rządu
Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, że dziennikarka padła ofiarą podłej kampanii politycznej prowadzonej przez Aleksandra Łukaszenkę. Biełsat publikował i publikuje treści, które godzą w interesy władz w Mińsku, bo opowiadają prawdę o reżimie na Białorusi. Zatrzymanie i wyrok na Słaunikawej, to próba zastraszenia reszty środowiska dziennikarskiego, połączona być może z próbą ugrania czegoś w Europie.
Skazanie przez reżim Łukaszenki dziennikarki Iryny Słaunikawej na 5 lat kolonii karnej jest absolutnym skandalem, pogwałceniem wszelkich norm cywilizacyjnych, praw człowieka i standardów dziennikarskich. Ten nieakceptowalny wyrok spotka się z natychmiastową, stanowczą reakcją Polski na szczeblu międzynarodowym. Poleciłem MSZ podjęcie zdecydowanych i stanowczych kroków. - napisał na Facebooku, polski premier Mateusz Morawiecki