Elon Musk wykłada na stół 43 miliardy dolarów i chce kupić Twittera
Elon Musk jest już największym pojedynczym akcjonariuszem Twittera. Sam miliarder przyznał, że systematycznie od 31 stycznia kupował akcje firmy w codziennych partiach. Ostatecznie stał się posiadaczem 9,2 proc. akcji. Właściciel Tesli i SpaceX mocno krytykuje ostatnio media społecznościowe za uniemożliwianie użytkownikom swobody wypowiedzi. Długo mówiło się o tym, że sam spróbuje założyć swój własny portal, ale ostatecznie postawił na sprawdzoną markę Twittera, licząc na to, że będzie miał wpływ na jego kształt i system moderowania wypowiedzi.
Musk domaga się publicznego udostępnienia algorytmu Twittera, dla zwiększenia transparentności serwisu. Chce, by platforma dawała użytkownikom możliwość wyrażenia własnej opinii bez względu na to, jaka ona będzie i kogo może urazić.
Dobrym wyznacznikiem tego, czy w danym miejscu jest wolność słowa, jest to, że ktoś, kogo nie lubisz, może powiedzieć coś, co ci się nie podoba. (...) To cholernie irytujące, ale (...) to znak dobrze funkcjonującej wolności słowa - mówił Elon Musk w rozmowie z Chrisem Andersonem na konferencji TED
Chociaż sam mówi o sobie, jako o "absolutyście wolności słowa", krytycy miliardera, który ma na Twitterze najwięcej obserwujących (ponad 80 milionów użytkowników) zarzucają mu, że nader często blokuje tych, którzy nie zgadzają się z jego opinią lub kwestionują jego działania.
43 miliardy na stole i "trująca pigułka"
Majątek Elona Muska obliczany jest na 265 miliardów dolarów. Właściciel Tesli zdecydował się przeznaczyć sporą część tej kwoty na zakup pełnego pakietu akcji Twittera, by przeistoczyć go w swoją wymarzoną platformę do komunikacji.
Zainwestowałem w Twittera, ponieważ wierzę w jego potencjał, by stać się platformą wolności słowa na całym świecie, i wierzę, że wolność słowa jest imperatywem społecznym dla dobrze funkcjonującej demokracji. Jednak od momentu dokonania inwestycji zdaję sobie sprawę, że firma ani nie będzie prosperować, ani służyć temu społecznemu imperatywowi w jej obecnej formie. Twitter musi zostać przekształcony w prywatną firmę - napisał Musk w zgłoszeniu kupna
Władze serwisu postanowiły zrobić wszystko, by zablokować transakcję. Próbę nazwano "wrogim przejęciem", to znaczy nie konsultowanym z zarządem i głównymi akcjonariuszami spółki. Właściciele Twittera wdrożyli właśnie tzw. strategię "trującej pigułki". Ma ona uniemożliwiać pojedynczemu akcjonariuszowi nabycie krytyczne ilości akcji i zmuszenie firmy do sprzedaży całości.
Problem w tym, że wielu prawników, dziennikarzy i ekonomistów kwestionuje legalność tej strategii. Dyrektor generalny Twittera Parag Agrawal przyznał jednak, że firma przygotowuje się do długiego prawnego sporu z miliarderem. Gdy wyszło na jaw, że Elon Musk przejął 9,2 proc. akcji serwisu, notowania Twittera na giełdzie wzrosły o 27 punktów procentowych.