Gowin bał się Pegasusa. Sprawdził telefon
Gowin węszy podsłuch
Były wicepremier, który na jakiś czas zniknął z polityki, by leczyć się z depresji, twierdził, że także prawdopodobnie padł ofiarą inwigilacji Pegasusem.
Biorę pod uwagę, że mogłem być podsłuchiwany. Miałem takie informacje w okresie, kiedy sprzeciwiłem się wyborom kopertowym - powiedział w jednym z wywiadów w Polsat News.
Wiadomo, że Jarosław Gowin oddał swój telefon ekspertom do sprawdzenia, czy urządzenie zostało zhakowane. Jeśli tak by się stało, zostałoby ono wysłane do Kanady do dalszych analiz. Dlaczego akurat tam? Ponieważ to działająca przy Uniwersytecie w Toronto organizacja Citizen Lab pierwsza nagłośniła przypadki używania Pegasusa w Polsce przeciwko politykom opozycji.
Telefon bez zarzutu
W przypadku byłego wicepremier, ku jego dużemu zaskoczeniu, tak się jednak nie stało.
Sprawdzałem telefon pod kątem Pegasusa. Po pierwszym etapie weryfikacji w Polsce, jeżeli są podejrzenia, urządzenie wysyła się do Kanady. U mnie nie było takiej potrzeby. Telefon był czysty - przyznał Jarosław Gowin w rozmowie z Interią.
Polityk Porozumienia był zapewne zaskoczony takim wynikiem ekspertyzy, ponieważ od dawna wyrażał bardzo daleko posunięte przekonanie o tym, że wierni mu członkowie partii byli inwigilowani przez podległe władzy służby.
Jarosław Gowin mówił o tym wielokrotnie.
Czasami to były pokusy, niektórzy im ulegli. Czasami to były brudne zagrywki. Na przykład szantażowanie, że żona czy mąż stracą pracę (...) Wiem, że polityka nie jest zabawą grzecznych dziewczynek, że w polityce jest dużo brutalności, ale uważam, że powinny być pewne granice i niestety te granice zostały przekroczone w stosunku do wielu ludzi z Porozumienia - opowiadał w Polsat News.
Tym samym Jarosław Gowin dołączył do takich polityków jak Donald Tusk czy Szymon Hołownia, którzy także sprawdzili swoje telefony. Jednak okazało się, że nie było na nich śladu użytkowania oprogramowania szpiegującego Pegasus.
Co ciekawe, podobne obawy ma wielu polityków związanych z PiS. Jednym z tych, którzy najgłośniej mówią o tym, że byli prawdopodobnie podsłuchiwani przez specsłużby na polecenie władz własnej partii, jest były szef resortu rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski. Do jego wypowiedzi odniósł się nawet sam Jarosław Kaczyński, który zadeklarował, że jest głęboko zdziwiony podejrzeniami partyjnego kolegi.