Kadr z filmu Uncharted
YT/Sony Pictures

Parodia, która nie wie, że jest parodią. "Uncharted" [RECENZJA]

"Uncharted" to kultowa seria gier, która doczekała się ekranizacji. Przygody Nathana Drake'a na dużym ekranie są wprawdzie bardzo widowiskowe, ale produkcja kuleje pod wieloma względami. Można śmiało uznać, że mamy do czynienia z parodią gatunku, która jednak nie jest tego świadoma.
Reklama

Jak dobrze zekranizować grę?

Od kiedy gry choć troszkę przesiąknęły do świadomości większej grupy ludzi, to wielu reżyserów podejmowało się tworzenia ich ekranizacji. Dzięki temu doczekaliśmy się w kinach między innymi przygód Maxa Payne'a czy Hitmana, zobaczyliśmy świat Warcrafta czy też śledziliśmy poczynania Lary Croft, w rolę której wcieliła się Angelina Jolie. Zekranizowano również bijatyki takie jak Mortal Kombat czy Street Fighter. Wiele z tych filmów zostało uznanych - cóż - za gnioty.

Można śmiało stwierdzić, że przyzwoite ekranizacje gier można policzyć na palcach jednej ręki. W większości przypadków mamy do czynienia z bezpardonowymi skokami na pieniądze fanów, które reprezentują sobą bardzo, ale to bardzo niewiele. Każdego roku słyszymy zawodzenia fanów, którzy narzekają na istne oplucie ich ulubionej gry lub serii gier. Dlatego tak sceptycznie podchodziłem - nie tylko ja zresztą - do tegorocznego "Uncharted", które już na pierwszych zwiastunach wyglądało okropnie.

Reklama

Wyraźnie przegięte sekwencje akcji, igranie z grawitacją, sztampowe dialogi... same czerwone flagi. Ale z kronikarskiego obowiązku postanowiłem wybrać się do kina.

Nieświadoma parodia gatunku

"Uncharted" od samego początku atakuje widza kliszami doskonale znanymi każdemu, kto obejrzał co najmniej cztery hollywoodzkie filmy akcji. Każdy aspekt tego filmu daje do zrozumienia, że twórcom zabrakło krztyny kreatywności czy własnej inwencji twórczej - wszystko zostało jeden do jednego przekopiowane z innych dzieł tego rodzaju. Mamy sprytnego, choć lekko naiwnego głównego bohatera, grupę nieuczciwych poszukiwaczy artefaktów, nemesis granego przez Antonio Banderasa, a wszystkie te postacie łączy jedno: nie umieją mówić.

Reklama

Dialogi zostały napisane na wyjątkowo niewielkim i niewygodnym kolanie. Można odnieść wrażenie, że połowa z nich jest absolutnie zbędna, a druga połowa została przekopiowana z innych awanturniczych "akcyjniaków". Podobnie można opisać wydarzenia, które widzimy na ekranie. Scenariusz jest prosty jak budowa cepa, przepełniony deus ex machinami oraz nieustannymi zwrotami akcji, z których zaskoczyć nas może maksymalnie jeden lub dwa. Reszta jest absurdalnie wręcz przewidywalna, szczególnie dla kogoś, kto nie mieszka pod jaskinią i czasem ogląda mało wymagające produkcje.

Niewinny Tom Holland

Fani serii gier "Uncharted" mogą być nieco zniesmaczeni Nathanem Drakiem zagranym przez Toma Hollanda. Zgadzam się z zarzutami, które przebijały się z pierwszych recenzji tego filmu - Holland zagrał zdecydowanie zbyt grzecznie i wydawał się zupełnie nie pasować do roli sprytnego awanturnika.

Reklama

Do pierwowzoru bardzo mu daleko pod wieloma względami. Nie pomaga fakt, że postać ta została napisana bardzo źle i nawet gdyby Holland dał z siebie absolutnie wszystko, to nadal efekt byłby co najwyżej średni.

Skoro już mowa o porównaniach do pierwowzoru - tutaj również należy się skarcenie twórców "Uncharted", którzy chyba za bardzo wzięli do siebie koncepcję ekranizacji. Na ekranie widzimy wiele spektakularnych wydarzeń - Nathan skacze jak małpa po budynkach, igra z grawitacją, trzyma się lecącego samolotu (i nie umiera), obserwujemy nawet ogromne czternastowieczne statki, które lecą przypięte do helikopterów. Serio. I wszystkie tego rodzaju sytuacje doskonale sprawdzały się w grze. Z racji doskonałej mechaniki sterowania i wciągającego systemu rozgrywki gracz przymykał oko na wszelkie tego rodzaju śmiesznostki.

Reklama

W przypadku filmu jednak trudno przejść obojętnie obok faktu, że mamy do czynienia z okropną parodią gatunkową, która nawet nie do końca zdaje sobie sprawę, że tą parodią jest.

Dla kogo jest "Uncharted"?

Nie polecam tego filmu... cóż, praktycznie nikomu. Trudno mi sobie wyobrazić grupę docelową tej produkcji. Fani serii gier mogą być zniesmaczeni tym, co zobaczą na ekranie, więc w trosce o ich zdrowie i poczucie dobrego smaku zdecydowanie odradzam seans. Nie polecam "Uncharted" również fanom awanturniczego kina, bo doczekają się jedynie przewidywalności i frustracji. Nie jest to film dla dzieci i młodzieży, nie jest to film dla dorosłych, nie jest to film dla fanów gier... nie jest to film absolutnie dla nikogo. Mamy do czynienia z okropną papką, która została przeżuta już wielokrotnie i która nawet nie sili się na oryginalność.

Reklama
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Google news icon
Obserwuj nas na
Google news icon
Udostępnij artykuł
Link
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama