Płacą żeby się nie szczepić
Wojciech Bojanowski z TVN tak relacjonuje przebieg dziwnej wizyty u lekarza:
Wyglądało to w ten sposób. Wszedłem, nikt nie pytał mnie o dokumenty, spotkałem się z szefem tej kliniki, on wypełnił za mnie ankietę, ja przekazałem mu w gotówce pieniądze. Na miejscu pojawiła się pielęgniarka, stanąłem w kolejce. Wszedłem do gabinetu, usiadłem, podwinąłem rękaw i jedyna rzecz, która się wydarzyła, to naklejenie plastra. I pielęgniarka mówi, że już po szczepieniu i mogę czekać na certyfikat.
Koszt takiej usługi w Zabierzowskim MASMEDZIE to 450 złotych... Jeśli mamy ochotę pojawić się osobiście. Jeżeli wolimy zaszczepić się zdalnie, nie musimy nawet pojawiać się w przychodni, ale koszt wzrasta do 600 złotych.
Wstrząsająca wydaje się skala procederu opisywanego przez dziennikarzy TVN. Jak donoszą reporterzy, pośrednikami w handlu certyfikatami są fizjoterapeuci, biznesmeni i kosmetyczki.
Na nagraniach wykonanych w czasie prowokacji, jedna z osób biorących udział w oszustwie mówi:
Mojej przyjaciółki mąż, jego tata, ma klinikę w Zabierzowie i on się tym zajmuje. Nie wiem, jak to jest, że on się tego nie boi, bo to idzie na taką dosyć sporą skalę, jak mu 500 osób przyszło się zaszczepić, no to ja nie wiem, jak on się nie boi, no ale opłaconych ma ludzi z sanepidu
Wygląda również na to, że proceder handlu fałszywymi certyfikatami osiągnął skalę ogólnopolską. Kilka dni temu funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali 11 osób, które są podejrzane o organizowanie fałszywych zaświadczeń o szczepieniu przeciw COVID-19. Interweniowano na terenach województwa śląskiego, lubelskiego i pomorskiego. Prokuratura spodziewa się dalszych zatrzymań.