Kadr z filmu "Gierek"
YT/Kino Helios Polska

Przypowieść o świętym Edwardzie - "Gierek" [RECENZJA]

Z pewnością pamiętacie dwa kultowe filmy z Piotrem Adamczykiem, które wychwalają Jana Pawła II ponad niebiosy i gloryfikują każdy jego gest, ruch czy słowo. "Gierek" ma dużo więcej wspólnego ze wspomnianymi dziełami, niż wszyscy byśmy tego chcieli. Przypowieść o świętym Edwardzie nie tylko nie zachwyca, ale momentami wręcz żenuje.
Reklama

Komunistyczny bohater

Od samego początku Edward Gierek przedstawiony jest w taki sposób, jakby był połączeniem Jana Pawła II i Roberta Lewandowskiego. Czego się nie dotknie, zamienia się w złoto; kiedy pobłogosławi twoje dziecko, to natychmiast wyleczy je z pozornie nieuleczalnej choroby; kiedy tylko skinie głową, to cały głód w Afryce zostanie zażegnany. Nie pamiętam drugiego dzieła, które z taką radością gloryfikowałoby polityka. Jestem pewien, że ostatnim śladem tego rodzaju kinematografii była Leni Riefenstahl i jej filmowe peany na cześć Hitlera.

Przedstawienie Gierka w taki sposób odbiera całą radość z seansu. Choć nie spodziewałem się po zwiastunie zbyt wiele, to liczyłem na względnie szczerą i, jak zapewniają twórcy, "prawdziwą" historię I Sekretarza.

Reklama

Tymczasem mamy do czynienia z niezbyt subtelną, za to bardzo infantylną i naiwną laurką dla Gierka. Nie pomaga w tym okropny występ Michała Koterskiego, który wprawdzie nie zaprezentował absolutnego aktorskiego dna, ale jego gra pozostawia wiele, wiele do życzenia. Mam wrażenie, że najzwyczajniej nie udźwignął powagi postaci, prezentując Gierka momentami co najmniej karykaturalnie.

Skoro już mówimy o grze aktorskiej, to nie sposób nie wylać frustracji na kilka innych ról, które znacznie utrudniają branie historii Gierka na poważnie. Antoni Pawlicki w roli generała Jaruzelskiego zaprezentował nam raczej słabo napisanego złola, a nie szanowanego dygnitarza (a przynajmniej takiego z wysoką pozycją).

Reklama

Duet Pawlickiego i Sebastiana Stankiewicza, którzy nieustannie knują przeciwko Gierkowi, przypomina nieco relację pijanego ojca na weselu dywagującego ze swoim bratem na temat tego, że ten sąsiad to menda jest. Poza tym nie mam pojęcia, kto wpadł na pomysł, żeby zatrudnić Małgorzatę Kożuchowską, bo ta w roli Stasi Gierek się absolutnie nie sprawdziła.

Dziwne uniwersum "Gierka"

PRL przedstawiony w "Gierku" wygląda dokładnie tak, jak uczy się nas na lekcjach historii w 6 klasie szkoły podstawowej. Wystroje wnętrz, maniery ludzi i mnóstwo innych elementów tego pokracznego uniwersum to w dużej mierze kwestie niebywale przerysowane, a niekiedy wręcz abstrakcyjne. Absurdu dopełnia ścieżka dźwiękowa, która została rodem wyjęta z jakiegoś niskobudżetowego serialu kryminalnego pokroju "Ojca Mateusza" - sztuczne budowanie napięcia za pomocą takich tanich zabiegów to zresztą znaczący problem "Gierka".

Reklama

Widzowie są zasypywani scenami, które budują napięcie w zbyt prosty sposób. Co gorsza, kilkukrotnie twórcy zdecydowali się również na przepełnione patosem, lecz absolutnie zbędne sceny, które mają chyba wyciskać łzy, a w praktyce tylko frustrują i żenują. Podobnie jest zresztą z dialogami, które w dużej mierze mają być ważne i błyskotliwe, a w praktyce czujemy, że większość tego pieprzenia to słowa wyrzucone w błoto. Gdyby wyciąć wspomniane sceny i dialogi, filmowi ubyłoby dobre czterdzieści minut, ale widowisko byłoby przynajmniej "okej" jak na standardy tego rodzaju rodzimych filmów.

Kadr z filmu "Gierek"
YT/Kino Helios Polska

"Gierek" jest historią nie tyle nierzetelną, co w wielu momentach po prostu przekłamaną.

Reklama

Postacie są napisane bardzo źle, a ich motywacje wołają o pomstę do nieba z frustracji. Dialogów nie da się słuchać, klimat PRL-u jest przerysowany, w dodatku na ekranie nieustannie padają frazesy takie jak "polityka", "ekonomia" czy "kredyty", zupełnie jakby scenarzysta nie był w stanie napisać kwestii choć trochę przypominających te prawdopodobnie używane przez najbardziej znaczących polityków.

"Gierek" nie spodoba się osobom, które mają chociażby najlichsze pojęcie o polityce lat 1970-1980. Nie spodoba się również tym widzom, którzy doceniają przyzwoite kino. "Gierek" to opowieść, która może wprawdzie wciągnąć przez pierwszą godzinę, ale później jest już tylko najpodlejszą męczarnią. Oficjalnie odwołuję wszystkie swoje słowa na temat tego, że polskie kino biograficzne ostatnich lat ma się dobrze - "Gierek" udowadnia, że potrzeba mu jeszcze mnóstwa dojrzałości.

Reklama
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Google news icon
Obserwuj nas na
Google news icon
Udostępnij artykuł
Link
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama