PZPN oddał precyzyjny strzał w swoje kolano
Chyba nawet Paulo Sousa swoim "widzimy się w Katarze" - zaraz po tym, gdy podziękował za współpracę z reprezentacją Polski - nie wywołał takiego zamieszania medialnego, jak Czesław Michniewicz. Trudno o bardziej wymagający próg wejścia niż to, czego świadkiem byli wszyscy, którzy oglądali pierwszą konferencję Kuleszy z nowym trenerem.
W powietrzu sali konferencyjnej PZPN unosił się podejrzany zapaszek i nie był to wynik ekscytacji wywołanej głośnym nazwiskiem, ale nieprzyjemny smród ciągnący się za Czesławem Michniewiczem od wielu lat.
Pana wypowiedź nadaje się do prokuratury, ale nie z tej strony co pan myśli. To pan teraz powinien być oskarżony za to, co pan mi zarzuca. To, co pan insynuuje, jest totalną bzdurą
W ten sposób Michniewicz wyszedł z siebie, gdy Szymon Jadczak zapytał go o dwa mecze drużyn które trenował, a które to spotkania miały być ewidentnie ustawione przez głównego machera polskiego światka piłkarskiego, czyli Ryszarda Forbricha znanego szerzej jako "Fryzjer".
Na przykład przed meczem ze Świtem odbył pan osiem rozmów z Fryzjerem. Z akt wynikało, że pan wiedział, że mecz ten został sprzedany
Dziennikarz dopytywał ze stoickim spokojem. I oczywiście może być tak, jak twierdzi Czesław Michniewicz. Z Fryzjerem rozmawiał o żonie, dzieciach, samochodach i pogodzie, a że są to tematy trudne do wyczerpania, stąd aż 711 słynnych połączeń telefonicznych. Nie zmienia to faktu, że w oczach opinii publicznej, póki nie zostaną przedstawione niezbite dowody niewinności nowego selekcjonera - zawsze będzie on podejrzanym.
Problem ze sponsorami
Nie do końca wyjaśniona przeszłość Michniewicza, może przełożyć się na wyniki finansowe PZPN. Nie jest tajemnicą, że o ile wszyscy poprzedni selekcjonerzy reklamowali co się da - od piwa po parówki - o tyle od obecnego trenera kadry sponsorzy będą trzymać się z daleka. Eksperci od marketingu podkreślają, że o ile kadra stanowi wartość nie do przecenienia i umowy sponsorskie nie są zagrożone, o tyle ta sytuacja nie musi trwać wiecznie.
Sytuacja może ulec zmianie, jeśli sponsorzy zaczną być pytani o tę sprawę. Przez media czy kibiców. Jeśli będą w kółko pytani, czy nie jest im wstyd, to w końcu będą musieli zająć jakieś stanowisko, a to może okazać się kolejnym paliwem do tej sprawy - mówił dla sport.tvp.pl Grzegorz Kita ekspert ds. marketingu sportowego
Problem sportowy
Pod względem sportowym, sprawa wydaje się dziecinnie prosta. Jeśli Michniewiczowi się powiedzie i przejdzie Rosję, potem kolejną drużynę, a następnie nie skompromituje się na mundialu, wówczas ludzie powiedzą, że i tak nie miał żadnego wpływu na reprezentację. Michniewicz opowiada właśnie w mediach, że chce żeby Polska grała jak Liverpool Kloppa pomieszany z Barceloną Guardioli, Chelsea Antonio Conte i drużynami Marcelo Bielsy.
Oczywiście, każdy tego chce, ale nikt o zdrowych zmysłach nie wierzy, że to możliwe do wykonania, zwłaszcza w tak krótkim czasie dzielącym kadrę od najbliższego meczu o stawkę.
Jeśli natomiast z kretesem przegramy w Moskwie i będziemy mieć poważne turnieje z głowy na przynajmniej dwa lata, wtedy wszyscy powiedzą: gdyby Kulesza miał odrobinę rozumu, zatrudniłby kogoś, kto ma odpowiedni warsztat żeby prowadzić kadrę, no i nie jest podejrzewany o korupcję. Tak, czy inaczej, nic nie wskazuje na to, by PZPN miał wyjść zwycięsko z tej sytuacji.