Imigranci na polsko-białoruskiej granicy
East News/Leonid Shcheglov

Wojna hybrydowa - czy jest nią sytuacja na granicy polsko-białoruskiej?

Wojna hybrydowa to pojęcie, które jest bardzo często używane przez polski rząd w odniesieniu do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Co to dokładnie oznacza i czy obecny kryzys rzeczywiście nosi znamiona wojny? Pora sprawdzić, jak to wszystko może wpłynąć na Polskę. W artykule znajdziesz rzetelne informacje.
Reklama

Czym jest wojna hybrydowa?

Na początku należy podkreślić, że na marne szukać definicji wojny hybrydowej w prawie międzynarodowym. Samo pojęcie określa strategie wojenną, która łączy działania konwencjonalne z nieregularnymi, terroryzmem oraz przestępczością. A to wszystko w jednym czasie i po to, żeby osiągnąć określone cele polityczne. Działania hybrydowe są najczęściej prowadzone bez oficjalnego wypowiedzenia.

Mateusz Morawiecki z żołnierzami
East News/Jakub Kamiński

Czy sytuacja na granicy Polski z Białorusią jest wojną hybrydową?

Na granicy z Białorusią zgromadzono tysiące migrantów. Sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej napięta, ponieważ od sierpnia kryzys migracyjny cały czas się potęguje. Prawdopodobieństwo eskalacji rośnie z czasem. W tym rejonie wprowadzono także stan wyjątkowy, a straż graniczna została postawiona w stan gotowości. Kiedy funkcjonariusze nie dawali już rady, na pomoc ruszyła policja, a także wojsko. Terytorium Polski jest zatem chronione przez szeregi wykwalifikowanych, uzbrojonych osób, które regularnie zapobiegają wejściu migrantów na teren Rzeczpospolitej Polskiej.

Reklama

Czy to wojna hybrydowa? Tak twierdzi polski rząd. Po drugiej stronie barykady są nie tylko migranci, ale również białoruskie służby, które zachęcają do nielegalnego przekraczania granicy, a także zbroją imigrantów w kamienie czy gaz.

Jak w rozmowie z Interią stwierdził dowódca GROM, Roman Polko, ta sytuacja jest absolutnie bezprecedensowa:

Zazwyczaj służby graniczne współpracują ze sobą. A to, że strona białoruska idzie w stronę prowokacji i eskalacji nie jest przypadkowe - to wynika ze strategii destabilizowania sytuacji nie tylko w Polsce, ale całej UE.
Mateusz Morawiecki z żołnierzami
East News/Jakub Kamiński

Wypowiedzi polityków na temat wojny hybrydowej

Politycy Prawa i Sprawiedliwości otwarcie mówią o tym, że sytuacja na naszej granicy to wojna. Już w sierpniu mówił o tym minister Michał Dworczyk:

Reklama
Mamy do czynienia z sytuacją, którą można określić jako wojnę hybrydową. Wojnę hybrydową, którą wypowiedziała nam Białoruś.

Opinie potwierdził również szef Resortu Obrony Narodowej - Mariusz Błaszczak:

Mamy do czynienia z wojną hybrydową, z atakiem na Polskę.

Bardziej oszczędny w słowach nie był także premier Mateusz Morawiecki, podczas rozmowy z szefami rządów Litwy, Estonii oraz Łotwy:

Działania reżimu Łukaszenki traktujemy jako element wojny hybrydowej.

Czy możliwy jest otwarty konflikt zbrojny?

Wojsko jest w pełnej gotowości na granicy. Na miejscu stacjonuje również straż graniczna oraz tysiące policjantów. Jak podaje MON, białoruscy żołnierze grozili polskim żołnierzom użyciem broni palnej. Jednak tego nie zrobili. Zatrzymali się na użyciu m.in. laserów, które mają oślepiać przeciwnika.

Specjaliści wskazują, że te wszystkie zdarzenia mogą stanowić swojego rodzaju przygotowanie do konfliktu zbrojnego. Według ekspertów Rosja ma swój udział w działaniach Białorusi. Komentatorzy wskazują, że Putin już o dawna chce rozpocząć z Zachodem negocjacje na temat nowego układu bezpieczeństwa. Nie wiadomo, czy chodzi mu o sprowokowanie konfliktu z jednym z państw członkowskich NATO, czy może chce jedynie zastraszyć Polskę i Litwę.

Reklama
Imigranci na polsko-białoruskiej granicy
East News/Leonid Shcheglov

Wojna jako szerokie pojęcie

Wojna jest dziś szerokim pojęciem. Krajowy parlament nie uznał jednak, żeby obecna sytuacja nią była. Jak wskazują specjaliści, jest to raczej wojna podprogowa, a nawet informacyjna. Problemem jest również dezinformacja, która sprawia, że atak hybrydowy nie jest właściwie i rzetelnie relacjonowany. Na granicy nie ma żadnych dziennikarzy. Media nie mają wstępu na obszar stanu wyjątkowego. A w obecnym czasie szalenie ważne jest to, żeby pokazać całemu świata, jaką grę prowadzi Alaksandr Łukaszenko. Powinny to zrobić niezależne źródła.

Wojna nerwów

Obecnie reżim Łukaszenki prowadzi swego rodzaju wojnę nerwów. Największy strach dotyka przede wszystkim osób, które mieszkają przy granicy. Obawiają się o swoje życie, nie wiedzą, co się wydarzy, gdy głodni i zmarznięci imigranci jakimś cudem przekroczą zasieki.

Reklama

Trzeba jednak pamiętać również o samych imigrantach, którzy chcieli jedynie poprawić swój byt. Uciekali przed wojną, a trafili na patową sytuację, gdzie nie mogą iść do przodu, ani się cofnąć. Wielu z nich straciło oszczędności swojego życia, kupując bilety na Białoruś. Są ofiarami tej gry, a więc trzeba im pomóc. Na miejscu powinny znaleźć się organizacje humanitarne, które udzieliłyby pomocy osobom najbardziej potrzebującym, często schorowanym i wycieńczonym po spędzeniu wielu dni i nocy w zimnie, bez jedzenia oraz picia.

Mateusz Morawiecki z żołnierzami
East News/Jakub Kamiński

Jak wygląda sytuacja na granicy?

Obecnie sytuacja na linii granicy najprawdopodobniej się stabilizuje. Z terenu Białorusi odbył się lot, w którym część imigrantów wróciła do Iraku. Polskie służby spodziewają się jednak, że na tym się nie skończy, a Białoruś wciąż będzie kierowała kolejne osoby na granicę z Polską.

Reklama
Autor - Klaudia Woźniak
Autor:
|
redaktor depesza.fm
k.wozniak@styl.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Google news icon
Obserwuj nas na
Google news icon
Udostępnij artykuł
Link
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama