190 tysięcy żołnierzy i rośnie. Ukraińcy: nie wycofamy się
30 stycznia donoszono o 100 tysięcznej armii rosyjskiej zajmującej pozycje wzdłuż granicy z Ukrainą. Dziś ta liczba prawie się podwoiła. Ambasador USA przy OBWE stwierdził, że to największa koncentracja wojskowa od czasów drugiej wojny światowej. Sprawdza się czarny scenariusz, o którym wspominali eksperci na początku tego roku. Według nich, Rosja potrzebuje około 200 tysięcy wojska do rozpoczęcia inwazji.
Kreml dodatkowo eskaluje napięcie. Już nie wspomina o gwarancjach bezpieczeństwa, ale zwraca swoją uwagę ku Donbasowi, skąd może przyjść (albo gdzie może zostać stworzony) doskonały pretekst do rozpoczęcia wojny.
Rosyjska lista śmierci
Portal "Foregin Policy" donosi, że Rosja przygotowała listę zawierającą nazwiska ukraińskich polityków oraz ukrywających się na Ukrainie rosyjskich i białoruskich opozycjonistów, którzy mają trafić do aresztu, lub zostać zlikwidowani. Wcześniej informował już o tym Antony Blinken, ale nie podawał szczegółów, mówiąc jedynie o "grupach na Ukrainie". Wywiad USA przechwycił ponoć pełną listę i podzielił się informacjami z władzami w Kijowie.
Kilka dni temu Brytyjczycy informowali, że na Ukrainie już działają rosyjscy agenci badający, którzy przedstawiciele lokalnych władz będą skłonni do współpracy z okupantem.
Ukraińcy się nie cofną
Stacjonujący w Mariupolu ukraińscy żołnierze mogą nie długo stanąć przed wieloma dramatycznymi wyborami. Mariupol jest miastem o strategicznym znaczeniu. Położony nad Morzem Azowskim, stanowi punkt na przecięciu granic terenów okupowanych przez separatystów i Półwyspu Krymskiego zajętego przez Rosję. To stamtąd może nadejść główne uderzenie na Ukrainę.
Otrzymaliśmy nową broń przeciwczołgową, która naprawdę przedstawia dla nas ogromną wartość, może okazać się niesamowicie potrzebna. Bardzo ważne jest też wsparcie zagranicznych specjalistów w obsłudze nowego sprzętu. Jesteśmy przygotowani na ewentualną inwazję Rosji. Żaden z nas nie rozważa nawet możliwości wycofania się – za naszymi plecami mamy swoje rodziny, swoje domy. - mówił dla PAP jeden z żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy stacjonujący w Mariupolu