Andrzej Duda staje się politycznym samotnikiem
Kariera polityczna Andrzeja Dudy wybuchła nagle i niespodziewanie. Kandydat na prezydenta, w którego nie wierzono nawet w politycznym mateczniku, ku zaskoczeniu wszystkich wygrał wybory i stał się czołową postacią polskiego życia publicznego. Jak błyskawicznie i z przytupem Duda zaczął, tak teraz może po cichu i nie wzbudzając większych emocji odejść w zapomnienie.
Prezydent wszystkich Polaków?
Sprytnie to sobie Andrzej Duda wymyślił. W pierwszej kadencji był, generalnie rzecz biorąc posłusznym żołnierzem w armii Jarosława Kaczyńskiego. W drugiej, natomiast, stara się wymknąć spod władzy szefa PiS i udowodnić wszem i wobec swoją niezależność. Najpierw, ku zdumieniu partyjnych kolegów zawetował głośną ustawę "Lex TVN", teraz próbuje być mediatorem między polskim rządem a Unią Europejską w sporze o wymiar sprawiedliwości w naszym kraju. I wywołuje gniew opozycji i uśmieszki politowania we własnym (dotychczas) obozie politycznym. Manewr polegający na próbie stania się na sam koniec prezydentem wszystkich Polaków, może się Dudzie wybitnie nie opłacić.
Budka: prezydent pudruje trupa
Na wtorkowym spotkaniu, na które zaproszono wszystkich przedstawicieli klubów parlamentarnych, Duda szukał poparcia dla swojej ustawy o reformie wymiaru sprawiedliwości. Politycy z klubów opozycyjnych nie zostawili suchej nitki na prezydenckim projekcie. Krzysztof Śmiszek z Lewicy określił ustawę jako "mało ambitną". Jeszcze mniej gryzł się w język Borys Budka, który stwierdził, że prezydent nie proponuje żadnych faktycznych zmian i zamierza, tak naprawdę ocalić Izbę Dyscyplinarną podmieniając jedynie tabliczki z nazwą. W dalszej kolejności, poseł PO nazwał prezydencką inicjatywę "próbą pudrowania trupa".
Przyszłość projektu głowy państwa zależy więc od Zjednoczonej Prawicy. I nie byłoby w tym nic ani zaskakującego, ani budzącego wątpliwości. Problem polega na tym, że Duda nie znajdzie poparcia w Solidarnej Polsce, bo Zbigniew Ziobro już wypowiedział się przeciwko inicjatywie. Ryszard Terlecki, natomiast, w swoim, lapidarnym stylu skomentował przyszłe głosowanie nad ustawą, oznajmiając, że "prezydent nie ma większości w Sejmie".