Pixabay

Gigantyczne pożary w Rosji. Wojsko by pomogło, ale jest w Ukrainie

Od tygodni Rosja zmaga się z błyskawicznie rozprzestrzeniającymi się pożarami. Płoną lasy i torfowiska, a ogień nierzadko zagraża również terenom zabudowanym. W akcji ratowniczej bierze udział 5 tysięcy strażaków. Na pewno przydałaby im się pomoc wojska.

W Rosji trwa walka z ogniem

Rosja płonie i to dosłownie. Najtragiczniejsza sytuacja panuje w Centralnym Okręgu Federalnym, gdzie w ogniu stanęły hektary lasów. Strażacy zmagają się z żywiołem na północny wschód od Moskwy, w obwodzie niżnonowogrodzkim, Republice Mari El i obwodzie riazańskim na południowy wschód od stolicy.

Jaki jest najlepszy sposób na walkę z ogniem według Rosjan? Milczeć. Rząd i Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych stara się za wszelką cenę ukryć dane dotyczące tego, gdzie i co się pali i ile ekip strażackich walczy z ogniem. Jedynie w mediach społecznościowych resort wrzuca ogólne dane informujące o tym, że do akcji zaangażowano 5,2 tysiąca strażaków, 985 pojazdów i 45 samolotów gaśniczych.

Ministerstwo podaje informację delikatnie mówiąc oględną. Gdzieś się pali, ale zainteresowani nie dowiedzą się ze strony resortu jakie są przewidywania, co do rozprzestrzenienia się ognia, oraz czy ktoś w ogóle stara się go gasić.

HANDOUT/AFP/East News

Pomocy znikąd - rosyjscy strażacy zostali sami

Chociaż pożary w Rosji to rzecz normalna, zwłaszcza o tej porze roku, tym razem sytuacja przybiera rozmiary, które muszą niepokoić okolicznych mieszkańców. Kreml oczywiście nie szuka przyczyn naturalnych, tylko podejrzewa podpalenia. Za chwilę prawdopodobnie usłyszymy, że ogień został zaprószony na polecenie Wołodymyra Zełenskiego.

Upały i susza zrobiły swoje. Inną sprawą jest to, że rokrocznie radzono sobie w Rosji z wybuchami pożarów i nie doprowadzano do tak dramatycznej sytuacji, jaka panuje obecnie. Rzecz w tym, że wówczas strażacy rosyjscy mogli liczyć na pomoc. W poprzednich latach, gdy żywioł zaczynał wymykać się spod kontroli, do Rosji latali strażacy z całej Europy, w tym z Polski i Ukrainy. Dzisiaj Europa patrzy się na płonące lasy w pobliżu Moskwy i nie reaguje - z wiadomych przyczyn.

Już w czasie wiosennych pożarów w Rosji dał znać o sobie brak wojska, które jest niezbędne przy operacjach gaszenia ognia na tak wielkich terenach. Dziś, gdy Władimir Putin rozpaczliwie przerzuca do Ukrainy wszystko, co tylko ma, to osamotnienie ekip gaśniczych staje się jeszcze bardziej zauważalne. A ogień jeszcze trudniejszy do zatrzymania.

Autor:
redaktor depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Obserwuj nas na
Udostępnij artykuł
Facebook
Twitter
Następny artykuł