Johnson rozmawia z Bidenem. Łukaszenko z samym sobą
Przywódcy obu krajów rozmawiali telefonicznie o dalszych działaniach dyplomatycznych, które miałyby powstrzymać rosyjską inwazję na terytorium Ukrainy. Biden i Johnson potwierdzili wsparcie dla suwerenności zagrożonego kraju i wezwali sojuszników do zachowania jedności w obliczu sytuacji destabilizowanej przez Kreml.
Jak podaje w komunikacie Biały Dom, prezydent USA i premier Wielkiej Brytanii:
Omówili wysiłki na rzecz wzmocnienia pozycji obronnej na wschodniej flance NATO i podkreślili stałą ścisłą koordynację działań sojuszników i partnerów, w tym gotowość do wywołania surowych dla Rosji konsekwencji, gdyby zdecydowała się na dalszą eskalację militarną
Rzecznik Downing Street przekazał, że w trakcie rozmowy obaj przywódcy zgodzili się, że kraje europejskie muszą zmniejszyć swoją zależność od rosyjskiego gazu. Takie działania, stanowiłyby dla Rosji potężny cios uderzający w samo serce jej strategicznych interesów. Biden i Johnson przyznali jednak, że niezależnie od przyszłego kształtowania się polityki energetycznej krajów UE, sankcje zastosowane wobec Rosji skutkować będą pogłębieniem się kryzysu ekonomicznego w tym kraju.
Łukaszenko udaje, że ma coś do powiedzenia
Przywódca Białorusi oburza się, gdy ktoś pyta go o wojska rosyjskie w jego kraju i o to, kiedy ewentualnie spodziewa się ich wycofania. Przy okazji wypowiedzi dla białoruskiej BelTy trochę się jednak wygadał stwierdzając, że decyzję o wycofaniu wojsk podejmie on razem z Putinem, ponieważ - uwaga - "to nasze terytorium". Do tej pory mogło się wydawać, że Białoruś należy do Białorusi, ale skoro należy też do Władimira Putina - nie można mieć zastrzeżeń do logiki wypowiedzi białoruskiego przywódcy.
Spójrzcie, co robią Amerykanie: tysiące [żołnierzy] jest przerzucanych na naszą granicę, bezpośrednio do Polski, krajów bałtyckich. Brytyjczycy i inne kraje europejskie przenoszą swoje siły zbrojne. Nasuwa się pytanie: kiedy to wy ich zabierzecie? Nie mówią o tym, a naciskają na nas - oburzał się jeszcze Łukaszenko, jak zwykle nieudolnie odbijając piłeczkę