Lewandowski przywitany oklaskami w Monachium. Potem było gorzej
Porażka Barcelony
Barcelona musi jeszcze popracować nad powrotem do dawnej świetności. To nie jest jeszcze drużyna, która - jak genialny team Guardioli - może rozstawiać najsilniejszych przeciwników po kątach. Faktem jest jednak, że potencjał w katalońskim zespole jest ogromny i w czasie wtorkowego meczu Ligi Mistrzów było to widać.
Do przerwy optycznie lepsze wrażenie sprawiała Barcelona, która miała kilka świetnych okazji. Najpierw strzał Pedriego z pola karnego doskonale obronił Neuer. Później z widownią na Alianz Arenie mógł spektakularnie przywitać się Robert Lewandowski. Gavi zagrał mu idealną piłkę, a Polak stanął oko w oko z bramkarzem Bayernu. To niesłychane, bo Lewandowski strzela bramkę w takich sytuacjach w 9 na 10 przypadków. Nie tym razem - piłka poszybowała minimalnie nad poprzeczką.
Barcelona stworzyła w pierwszej połowie więcej sytuacji bramkowych. Ponownie strzelał polski snajper - tym razem główką, ale Neuer był na posterunku. Strzał skrzydłowego Raphinii minimalnie minął natomiast słupek bramki Bayernu.
Monachijczycy doszli do głosu w drugiej połowie. I załatwili sprawę w kilka minut. Można odnieść wrażenie, że pressing, który stosowała Barcelona w pierwszych 45 minutach kosztował ją więcej sił. Wynik spotkania otworzył Lucas Hernades po świetnej główce, 4 minuty później genialnym rajdem popisał się Leroy Sane, który podciął piłkę nad bezradnym Ter Stegenem.
Nieudany powrót Lewandowskiego
Jeśli ktoś obawiał się jak przywitany zostanie Robert Lewandowski w swoim starym klubie - ten musiał się mile rozczarować. Gdy spiker wyczytał jego nazwisko na całym stadionie rozległa się burza oklasków.
Así recibió la hinchada del Bayern a Lewandowski al ingresar en el césped@ESPNDeportes pic.twitter.com/UfwquqZA8G
— Jordi Blanco Duch (@Elwood_White) September 13, 2022
Fani Bayernu zachowali pełną klasę przez cały mecz. Nie takiego powrotu oczekiwał jednak sam Lewandowski i jego kibice. Polakowi nie można odmówić ciężkiej pracy na boisku. Walczył z obrońcami, próbował rozgrywać, w ostatnich minutach dograł świetną piłkę do Pedriego, który powinien był zdobyć gola kontaktowego, ale trafił w słupek. Polski napastnik przyzwyczaił jednak, że w kluczowych momentach zachowuje zimną krew. We wtorek zabrakło jej w trzech sytuacjach, w których po prostu powinien był zdobyć gole. To nie był jednak zły mecz Barcelony, więc rewanż na Camp Nou zapowiada się fascynująco.