KERSTIN JOENSSON/AFP/East News

Lewandowski przywitany oklaskami w Monachium. Potem było gorzej

Powrotu na Alianz Arenę w Monachium Robert Lewandowski nie będzie dobrze wspominać. Niestety występ Polaka w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów trzeba ocenić negatywnie. Snajper zawiódł w kilku doskonałych okazjach, a jego drużyna musiała uznać wyższość rywali.

Porażka Barcelony

Barcelona musi jeszcze popracować nad powrotem do dawnej świetności. To nie jest jeszcze drużyna, która - jak genialny team Guardioli - może rozstawiać najsilniejszych przeciwników po kątach. Faktem jest jednak, że potencjał w katalońskim zespole jest ogromny i w czasie wtorkowego meczu Ligi Mistrzów było to widać.

Do przerwy optycznie lepsze wrażenie sprawiała Barcelona, która miała kilka świetnych okazji. Najpierw strzał Pedriego z pola karnego doskonale obronił Neuer. Później z widownią na Alianz Arenie mógł spektakularnie przywitać się Robert Lewandowski. Gavi zagrał mu idealną piłkę, a Polak stanął oko w oko z bramkarzem Bayernu. To niesłychane, bo Lewandowski strzela bramkę w takich sytuacjach w 9 na 10 przypadków. Nie tym razem - piłka poszybowała minimalnie nad poprzeczką.

Barcelona stworzyła w pierwszej połowie więcej sytuacji bramkowych. Ponownie strzelał polski snajper - tym razem główką, ale Neuer był na posterunku. Strzał skrzydłowego Raphinii minimalnie minął natomiast słupek bramki Bayernu.

Monachijczycy doszli do głosu w drugiej połowie. I załatwili sprawę w kilka minut. Można odnieść wrażenie, że pressing, który stosowała Barcelona w pierwszych 45 minutach kosztował ją więcej sił. Wynik spotkania otworzył Lucas Hernades po świetnej główce, 4 minuty później genialnym rajdem popisał się Leroy Sane, który podciął piłkę nad bezradnym Ter Stegenem.

Nieudany powrót Lewandowskiego

Jeśli ktoś obawiał się jak przywitany zostanie Robert Lewandowski w swoim starym klubie - ten musiał się mile rozczarować. Gdy spiker wyczytał jego nazwisko na całym stadionie rozległa się burza oklasków.

Fani Bayernu zachowali pełną klasę przez cały mecz. Nie takiego powrotu oczekiwał jednak sam Lewandowski i jego kibice. Polakowi nie można odmówić ciężkiej pracy na boisku. Walczył z obrońcami, próbował rozgrywać, w ostatnich minutach dograł świetną piłkę do Pedriego, który powinien był zdobyć gola kontaktowego, ale trafił w słupek. Polski napastnik przyzwyczaił jednak, że w kluczowych momentach zachowuje zimną krew. We wtorek zabrakło jej w trzech sytuacjach, w których po prostu powinien był zdobyć gole. To nie był jednak zły mecz Barcelony, więc rewanż na Camp Nou zapowiada się fascynująco.

Autor:
redaktor depesza.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Obserwuj nas na
Udostępnij artykuł
Facebook
Twitter
Następny artykuł