Piorun trafił w samolot LOT-u lecący na Dominikanę
Piorun trafił w maszynę
Do tej równie rzadkiej co niecodziennej sytuacji doszło w czwartek rano ok. godz. 7. Maszyna PLL LOT wystartowała z lotniska Chopina. Chwilę po starcie została jednak trafiona wyładowaniem atmosferycznym. Jak twierdzą pasażerowie, przez chwilę przez okna widać było ogień.
Gdy lecieliśmy, w samolot uderzył piorun. Pasażerowie przeżyli moment grozy. Przez chwilę widoczny był ogień, kapitan zdecydował o zawróceniu maszyny na lotnisko w Warszawie - mówi jeden z pasażerów maszyny, z którym rozmawiał serwis TVN Warszawa.
Awaryjny zrzut paliwa
Po tej sytuacji pilot Dreamlinera 787-8 zdecydował, by zawrócić maszynę na lotnisko w Warszawie. W okolicach Kutna rozpoczął się awaryjny zrzut paliwa, by maszyna mogła wylądować. Samolot miał zatankowane paliwo na ponad 10 godzin lotu, tymczasem lądował raptem 40 minut po starcie. Ostatecznie, po powrocie na lotnisko Chopina, okazało się, że nikomu nic się nie stało. Potwierdził to rzecznik PLL LOT.
Samolot lecący na Dominikanę z Lotniska Chopina chwilę po starcie musiał zawrócić z powodu uderzenia pioruna. Maszyna była wtedy w okolicach Kutna. Samolot wylądował na Lotnisku Chopina. Nikomu nic się nie stało - oświadczył Krzysztof Moczulski, rzecznik prasowy PLL LOT.
Dodał także, że proces zrzucania paliwa odbył się zgodnie z procedurą i nie jest on szkodliwy dla środowiska ani ludzi.
To paliwo rozprasza się w powietrzu, jak jest na takiej wysokości. To standardowa procedura. Część samolotów jest przystosowana - ma instalację do spuszczania paliwa i tak się stało w przypadku tego rejsu - zapewnił Krzysztof Moczulski.
Ostatecznie pasażerowie odlecieli na Dominikanę dopiero siedem godzin później inną maszyną. Choć jak twierdzi rzecznik PLL LOT uderzenie pioruna nie uszkodziło Dreamlinera, zdecydowano, że w lot poleci inna maszyna tego samego typu.