Reprezentacja Polski
Wielechowski S/AGENCJA SE/East News

Krajobraz po odejściu Sousy. Wszyscy wściekli poza Bońkiem.

Paolo Sousa pojawił się w polskiej piłce na krótko, poopowiadał nam o papieżu Polaku, pierogach i miłości do Bałtyku, zespołowości, dumie narodowej, a także o tym, że najbardziej ceni szczerość, po czym spakował się i ni stąd ni z owąd wyleciał do Brazylii. Dla wszystkich będzie lepiej, jeśli prędko nad Wisłę nie wróci. Możemy jednak to doświadczenie potraktować, jako doskonałą nauczkę.
Reklama

Sousa pracuje jako trener piłkarski od 2005 roku czyli 16 lat. Od tego czasu zmieniał pracodawców 11-krotnie. Powtórzmy: Flamengo, które udało mu się teraz objąć to dwunasty pracodawca Paolo Sousy w ciągu 16 lat. Nie ma, prawdopodobnie drugiego trenera piłkarskiego, który trenowałby tak wiele drużyn w tak krótkim czasie.

Co więcej, jeśli jeszcze ten fakt nie wydaje się podejrzany, warto prześledzić losy Portugalczyka w miejscach, gdzie pracował. Szczególnie jaskrawy wydaje się przykład francuskiego Girondins Bordeaux. Sousa cytował wówczas na konferencja prasowych - to nie żart - hasła Rewolucji Francuskiej o wolności, równości i braterstwie. Kibice stali zanim murem, chociaż wyniki prowadzonej przez niego drużyny były fatalne. Winę za niepowodzenia zwalano na nieudolne działania zarządu, słabe transfery i zamieszanie właścicielskie.

Reklama

Sousa, dzięki swojej niezwykłej umiejętności wciskania kitu pozostawał nietykalny.

Wreszcie po skończonym dopiero na 12 miejscu sezonie, Portugalczyk ogłosił, że odchodzi. Miał wówczas, prawdopodobnie, wstępne porozumienie z Benfiką Lizbona. Okazało się jednak, że Benfika wybrała ostatecznie innego trenera a sympatyczny Paulo zakomunikował, że jeśli tak, to on właściwie chętnie zostanie jeszcze w Bordeaux... Sousa wiedział, że drogi powrotu nie ma, ale grał na wywalczenie odszkodowania za zerwany kontrakt z winy klubu. Ostatecznie mu się udało. W ramach ugody dostał ponad 2 miliony euro. Francuski "L'Equipe", komentował, że po odejściu Portugalczyka w klubie Żyrondystów pozostało tylko uczucie zawodu i ogromny bałagan.

Zbigniew Boniek, czyli człowiek nieomylny

Dziennikarze w Polsce prześcigają się w wymyślaniu kolejnych epitetów o Portugalczyku.

Reklama

Piłkarze reprezentacji zablokowali w telefonach numer Paulo Sousy. Mateusz Klich przyznaje, że po prostu "szkoda na ten temat strzępić ryja". Co ciekawe, nawet kibice brazylijskiego Flamengo, nie pałają specjalnym entuzjazmem do nowozatrudnionego szkoleniowca. Jedynym człowiekiem na świecie, który nadal ma świetne samopoczucie jest Zbigniew Boniek, który Sousę na stanowisko selekcjonera zatrudnił, informując wszem i wobec, że Portugalczyk jest absolutnym TOPem.

Zibi Boniek
Jakub Kaminski/East News
Pieniądz ma wielką wartość, ale takie są czasy. Większość ludzi, gdyby dostała ofertę pracy 4-5 razy wyższą finansowo niż obecna, zapewne by ją przyjęła. Sousa spojrzał chłodno i zdecydował. Poniekąd można go więc zrozumieć - tłumaczył "chłodno" Boniek w programie Romana Kołtonia

Były prezes PZPN oznajmił również, że być może powinniśmy być wdzięczni Portugalczykowi za to, że - uwaga - "nowy trener wciąż może awansować do mundialu i przyczynić się do wielkości polskiej piłki".

Wypada, więc liczyć na to, że obecnie urzędujący na stanowisku prezesa PZPN Cezary Kulesza będzie trochę bardziej rozważny i sprawdzi swojego kandydata. Niekoniecznie pod kątem znajomości dat chrztu Mieszka I i bitwy pod Grunwaldem, encyklik Jana Pawła II i wierszy Szymborskiej, ale może, po prostu niech sprawdzi czy to w miarę przyzwoity człowiek.

Reklama
Autor - Jan Matoga
Autor:
|
redaktor depesza.fm
j.matoga@styl.fm
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Google news icon
Obserwuj nas na
Google news icon
Udostępnij artykuł
Link
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama