Kadr z filmu "Mój syn"
YT/dobrastronafilmu

McAvoy nie widział scenariusza? "Mój syn" [RECENZJA]

Kampania marketingowa "Mojego syna" była oparta na nieco zaskakującym fakcie - główny bohater grany przez Jamesa McAvoya rzekomo nie widział scenariusza, wiele kwestii improwizował, a widz może wraz z nim odkrywać tajemnicę zaginięcia jego syna. Ciekawy zabieg - ale czy się sprawdził?
Reklama

Gdzie jest mój syn?

Historia przedstawiona w "Moim synie" jest niezwykle prosta i w tej swojej prostocie nie bierze jeńców. Bez zbędnych wprowadzeń czy ckliwych scen przedstawiających małego Ethana widz zostaje od razu wrzucony w bieg wydarzeń. Widzimy, jak grany przez Jamesa McAvoya Edmond przyjeżdża na miejsce zaginięcia swojego syna, a reszty dowiadujemy się później - w dużej mierze zresztą wraz z głównym bohaterem. I za to twórcom należy się uznanie, jesteśmy przyzwyczajeni bowiem do kina, w którym napięcie buduje się od samych podstaw, a historia musi być wyjaśniona od początku do końca.

"Mój syn" zawiera samo "mięso" - w dużej mierze opiera się właśnie na śledztwie oraz poszukiwaniach zaginionego dziecka. Wszystko obserwujemy z perspektywy zrozpaczonego ojca. Reżyser oszczędził widzom poruszających retrospekcji na rzecz bycia z opowieścią tu i teraz - po męsku, bez ceregieli i sentymentów, choć rzecz jasna w trakcie seansu nie zabraknie okazji do wzruszenia się.

Reklama

To dlatego, że rozpacz i frustracja związane z zaginięciem dziecka są przedstawione tak, jak moglibyśmy oczekiwać tego od dojrzałej produkcji.

Genialny McAvoy

Mamy do czynienia z niezwykle kameralną produkcją. Cały czas czujemy napięcie, ale opiera się ono na wspomnianej frustracji i początkowo niezbyt owocnych efektach śledztwa. Wychwytujemy drobne rzeczy - przeszłość głównego bohatera, nagłe przypływy agresji, subtelne poszlaki...

Reklama

wszystko to zapewnia emocjonujący seans pomimo braku nagłych zwrotów akcji, strzelanin czy wybuchów, jakich doświadczyliśmy w setkach hollywoodzkich produkcji kładących łapy na tego rodzaju tematyce.

Znakomitą robotę robi tutaj James McAvoy. Według licznych zapowiedzi nie miał on dostępu do scenariusza aż do samego końca, aby widz mógł razem z nim odkrywać kolejne tajemnice związane z zaginięciem syna. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować, ile jego kwestii było improwizowanych i czy faktycznie było tak, jak zapowiedzieli twórcy, ale jednego jestem pewien - jego gra aktorska jest bez zarzutów.

Reklama

Doskonale wciela się w rolę zrozpaczonego ojca, który zrobi wszystko, aby znaleźć swojego syna. Jego gra przepełniona jest emocjami oraz subtelnymi niuansami, dzięki którym cała rola jest niezwykle wyważona i doskonale odegrana - bez zbędnego nadęcia czy patosu. Widzimy po prostu faceta, któremu wali się życie.

Kadr z filmu "Mój syn"
YT/dobrastronafilmu

Napięcie przede wszystkim

Reklama

"Mój syn" opowiada bardzo prostą historię przy użyciu bardzo prostych środków. Momentami czepiać można się scenariusza, który w jednej lub dwóch sytuacjach wydaje się nieco dziurawy, ale można to twórcom wybaczyć. Wszystko dlatego, że mamy do czynienia z niezwykle dojrzałą produkcją, która pozbawiona jest ckliwości czy patosu, jakich można by się było spodziewać od tematyki zaginięcia dziecka. Seans zaangażuje przede wszystkim cierpliwych widzów, którzy nie oczekują nagłych zwrotów akcji, lecz lubią czuć nieustanne napięcie. W ostatnich scenach było tak duże, że czułem je w trzewiach - i za to należy oddać twórcom "Mojego syna" pokłony, gdyż nadal niewiele mamy podobnych filmów, które byłyby skonstruowane tak prosto, a przy tym tak emocjonująco.

Reklama
Wydawcą depesza.fm jest Digital Avenue sp. z o.o.
Google news icon
Obserwuj nas na
Google news icon
Udostępnij artykuł
Link
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama