"Rosja nie zamierza na nikogo napadać"
Tymczasem rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow, w taki sposób kwituje sytuację na granicy polsko-białoruskiej oraz fakt gromadzenia się wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą:
Niejednokrotnie mówiliśmy już na najróżniejszych szczeblach, że Rosja nie zamierza na nikogo napadać. Rosja nie żywi żadnych agresywnych planów. Mówienie, że jest inaczej, jest całkowicie niesłuszne. Absolutnie niesłuszne jest kojarzenie z takimi planami jakichkolwiek ruchów sił zbrojnych Rosji na terytorium naszego kraju.
Warto tylko wspomnieć, że Pieskow wypowiada te słowa w chwili, gdy rosyjskie siły w Donbasie zwiększają gotowość bojową i, jak informuje wywiad ministerstwa obrony Ukrainy przeprowadzają zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia.
Znowu niespokojnie
O ile po rosyjskiej dyplomacji można spodziewać się wszystkiego, o tyle wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej są (niestety) dość przewidywalne.
W rejonie Białowieży doszło do kolejnej próby nielegalnego przekroczenia blokad. Tym razem granicę szturmowało 50 uchodźców wspieranych (jak donosi Ministerstwo Obrony Narodowej) przez białoruskie służby.
Podobno odnosimy sukcesy
Prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki jest prawdopodobnie jednym z niewielu optymistów w obecnej sytuacji. Na szczycie Grupy Wyszehradzkiej, Morawiecki ocenił, jak podaje PAP, że nasza ofensywa dyplomatyczna przynosi oczekiwane rezultaty.
Jak przekonywał premier:
Rozmowa z premierem Iraku, z naszymi odpowiednikami w Turcji, na Bliskim Wschodzie, a także rzetelna współpraca z państwami środkowymi Azji Środkowej takich jak Uzbekistan powoduje, że dzisiaj poziom napływu imigrantów na Białoruś jest inny niż kilka tygodni temu.
Cieszy na pewno fakt, że pozostałe państwa grupy V4, czyli Czechy, Słowacja i Węgry jasno wyraziły poparcie dla działań Polski w kwestii kryzysu migracyjnego. Tygodnik "Wprost" informuje, że to nie koniec "ofensywy dyplomatycznej" Morawieckiego. Wkrótce, premier pojedzie do Wielkiej Brytanii rozmawiać z Borisem Johnsonem o zwiększeniu sankcji wobec reżimu Łukaszenki.