127 tysięcy rosyjskich żołnierzy gotowych do wojny. Także przy granicy z Polską
Władze Rosji nie unikają rozmów z Zachodem, ale wychodzą z założenia, że najlepiej negocjuje się trzymając w jednej ręce pałkę. Od miesięcy obserwujemy wzrost aktywności rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Liczba żołnierzy wzrasta systematycznie, a ukraińskie ministerstwo obrony poinformowało właśnie, że na przygranicznych poligonach Moskwa rozmieściła pociski balistyczne Iskander, które są zdolne dosięgnąć Kijów. Rozlokowano również sprzęt radiowy i satelitarny i zorganizowano szpitale polowe.
Od tygodni, media i eksperci zajmujący śledzący tematykę militarną informują o przerzucaniu przez Rosję sił ze wschodu kraju. W mediach społecznościowych pojawiają się wypowiedzi żołnierzy rosyjskich żegnających się z rodzinami.
Rosjanie przy polskiej granicy
Od dawna nie jest tajemnicą, że Moskwa stara się otoczyć Ukrainę pierścieniem wojsk, umożliwiając sobie atak z kilku różnych kierunków. Dlatego znaczne siły rosyjskie zostały również skierowane na Białoruś. Niepokój budzi fakt, że jednostki bojowe stacjonują również w Brześciu przy granicy z Polską, 180 kilometrów od Warszawy. Rozlokowano tam batalion pojazdów sił powietrzno-desantowych
Kreml udaje niezadowolenie
W środę dyplomacja Stanów Zjednoczonych poinformowała, że rosyjskie żądania dotyczące gwarancji bezpieczeństwa zostały definitywnie odrzucone. Moskwa najpierw domagała się pisemnej deklaracji, że kraje byłych republik radzieckich nie zostaną nigdy przyjęte do NATO. Później, Kreml dodał, że chce wyprowadzenia wojsk Sojuszu z krajów przyjętych w jego szeregi po 1997 roku.
Wydaje się, że Stany Zjednoczone i NATO nie wzięły pod uwagę obaw Rosji dotyczących gwarancji bezpieczeństwa przy opracowywaniu odpowiedzi na propozycje Moskwy - mówił nie ukrywając niezadowolenia rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow
Siergiej Ławrow przyznaje, że pisemna odpowiedź USA wywołała niezadowolenie na Kremlu. "O dalszych krokach decydował będzie Władimir Putin" - zapowiada szef rosyjskiego MSZ.