Kaczyński i Morawiecki będą dzisiaj w oblężonym Kijowie. Po co?
Wyjazd zaplanowano wspólnie z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem i szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Wizyta ma potwierdzić jednoznaczne poparcie Unii Europejskiej dla niepodległości Ukrainy. Prócz tego, politycy będą rozmawiać o pakiecie wsparcia dla państwa i społeczeństwa ukraińskiego.
W tak przełomowych dla świata chwilach naszym obowiązkiem jest być tam, gdzie wykuwa się historia. Bo nie chodzi o nas, tylko o przyszłość naszych dzieci, które zasługują, by żyć w świecie wolnym od tyranii. - napisał na Facebooku Mateusz Morawiecki
Po rozmowach z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, politycy spotkają się na wspólnej konferencji prasowej, gdzie przedstawią jaką pomoc oferuje Ukrainie Unia Europejska.
Wizyta utrzymywana była w tajemnicy, a przygotowywano ją od wielu dni. Delegaci z oczywistych powodów nie mogą skorzystać z samolotu. Do Kijowa dojadą pociągiem. Michał Dworczyk, pytany o kwestie związane z zagrożeniem dla bezpieczeństwa delegacji jadącej w sam środek wojny, odpowiedział:
Niebezpieczeństwo, które trzeba podejmować w takich sytuacjach, jest czymś nieuniknionym. Tu, po analizie na poziomie nie tylko polskim, bo jak widzicie państwo, ta delegacja jest międzynarodowa, podjęto decyzję, że taki wyjazd musi być przeprowadzony. Nie możemy pozwolić, by Rosjanie kontynuowali te zbrodnicze działania na terenie Ukrainy
Trzeba przyznać, że są to mało przekonujące wyjaśnienia. W rejon ogarnięty wojną, do miasta, na które spadają bomby i rakiety wysyłamy właśnie szefa rządu. Mimo, że wszyscy przywódcy krajów wspierających Ukrainę, od początku wojny porozumiewają się z Zełenskim przy pomocy wideokonferencji i telefonu. Wiadomo też - co przyznał sam Dworczyk - że według pierwotnych ustaleń, delegacja miała być liczniejsza. Część polityków europejskich zrezygnowała jednak z wyjazdu.
Oczywiście taki gest ma pewne znaczenie symboliczne dla narodu ukraińskiego i zostanie z pewnością doceniony. Pytanie jednak, czy ten wyjazd nie jest nieco zbyt ryzykownym manewrem PR-owym ze strony naszych polityków. Wszak nic tak nie wzruszy serca wyborcy, jak zdjęcie z bohaterem Zełenskim na tle kijowskich ruin.