Rosja i Białoruś zapowiadają kolejne manewry
Mińska: To Zachód nas prowokuje
Podczas manewrów Zapad-21, w których udział wzięło blisko 200 tys. żołnierzy rosyjskich i białoruskich, dochodziło do licznych prowokacji. Odbywały się one zaraz przy polskiej granicy. Nasi wschodni sąsiedzi ćwiczyli m.in. szybki szturm w szyku bojowym, rozpędzając swoje dywizje tuż przy naszej granicy. Zatrzymywały się one dosłownie o kilkaset metrów od linii granicznej.
Tymczasem teraz mają odbyć się kolejne manewry. Kiedy? W lutym. Mińsk i Kreml nie zważają na to, że sytuacja przy polsko-białoruskiej granicy i tak jest napięta przez niedawny kryzys migracyjny, który był w rzeczywistości atakiem hybrydowym na Polskę.
Jak wiadomo, w tej trudnej sytuacji, jeszcze w grudniu ubiegłego roku prezydent Federacji Rosyjskiej i ja zgodziliśmy się wspólnie przeprowadzić nieplanowane konkretne działania na zachodnich granicach Państwa Związkowego i na południowej flance Białorusi. To także jest granica Państwa Związkowego. Dzisiaj widzimy, czego potrzebujemy w tym zachodnim i południowym regionie - mówił Alesander Łukaszenka w rozmowie z agencją BiełTA.
Zagrożenie także dla Ukrainy
Kreml i Mińsk konieczność manewrów tłumaczą sytuacją na Ukrainie. Rosjanie tradycyjnie zachowują się tak, jakby zupełnie nie dostrzegali, że to oni doprowadzili w tym regionie do zaognienia sytuacji. Moskwa twierdzi, że Zachód niebezpiecznie rozszerza swoje wpływy i próbuje wciągnąć Ukrainę do NATO. Oczywiście wszyscy, z Aleksandrem Łukaszenką i Władimirem Putinem na czele, zdają sobie sprawę z tego, że jest to jawna prowokacja z ich strony.
Planowaliśmy rozpoczęcie manewrów w lutym. Proszę ustalić dokładną datę i nas poinformować, żeby nas nie oskarżano ni stąd, ni zowąd o ściąganie wojsk, jakbyśmy się szykowali do wojny - zwrócił się do ministra obrony Wiktara Chrenina Alekander Łukaszenka, wyrażając wprost aluzję do oskarżeń ze strony NATO.