Wasyl nie ma nóg. Ale broni ojczyzny przed Rosjanami
Zaciekły opór Ukraińców
Rosyjska inwazja na Ukrainę przybiera coraz bardziej barbarzyńskie oblicze. Najeźdźcy nie respektują żadnych konwencji i świadomie atakują budynki, o których doskonale wiedzą, że ukrywają się w nich cywile. Cały świat z oburzeniem patrzy jak Kreml realizuje terrorystyczny model napaści na sąsiada.
Jednocześnie Rosjanie trafiają na tak zaciekły opór ludności Ukrainy, że nie umieją sobie z nim radzić inaczej, niż strzelając do bezbronnych cywilów. Moskwa, a przede wszystkim sam Władimir Putin, zupełnie błędnie ocenił postawę i morale Ukraińców. Żołnierze zwyczajnie nie spodziewali się takiego oporu lokalnej ludności, a już zwłaszcza we wschodnich obwodach, które są rosyjskojęzyczne.
Żołnierz bez nóg
Miarą determinacji Ukraińców może być historia 55-letniego Wasyla Stefko z zakarpackiej wsi Kusznica, który w 2004 roku stracił obie nogi w wypadku. Jak sam przyznaje, nie był w stanie siedzieć w domu i patrzeć bezczynnie na atak Rosji na ojczyznę. Dlatego, choć jego żona i 11-letnia córka były temu przeciwne, zapisał się na ochotnika do wojska i służy w 128. Brygadzie Zakarpackiej, choć nie ma obu nóg.
Jego historię nagłośniły same siły zbrojne Ukrainy.
"Przez dwie noce nie mogłem spać, bo widziałem, co się dzieje. Po prostu nie mogłem dłużej siedzieć w domu. Spakowałem się i poszedłem zapisać się do wojska. Przyznaję, okłamałem żołnierza, który mnie zapisywał. Powiedziałem, że mam tylko jedną protezę. Już wcześniej byłem w wojsku, umiem strzelać, dobrze prowadzę auta. Ludzie, którzy nie widzą moich protez nawet nie wiedzą, że nie mam nóg - opowiada sam Wasyl Stefko.
Mężczyzna dodaje, że żona i córka, które czekają na niego w domu, choć były przeciwne jego patriotycznemu zrywowi, są z niego dumne.
Boją się o mnie, ale są też dumne, że bronię swojego kraju - mówi 55-letni inwalida z karabinem w dłoni.