Awantura w Sejmie. "Pani wypowiedź jest sterowana z Moskwy?"
Co z pomocą humanitarną?
W Sejmie trwają prace nad specustawą dotycząca pomocy uchodźcom z Ukrainy. Polska przyjęła już ok. 1,2 mln uciekinierów ze wschodu i wciąż napływają do nas kolejni. Rząd praktycznie otworzył granicę dla ofiar wojny w Ukrainie. Zgoda, która od kilku dni panowała wśród polskich polityków nie mogła trwać jednak wiecznie, gdyż każda ze stron sporu chce zbijać własny kapitał polityczny na sprawie pomocy uchodźcom.
Podczas wtorkowego posiedzenie Sejmu posłanka Koalicji Obywatelskiej Urszula Zielińska złożyła wniosek o przerwę w obradach do czasu przekazania przez szefa MSWiA szczegółowych informacji dotyczących pomocy humanitarnej dla Ukraińców już po przekroczeniu granicy.
Przez 12 dni wojny osoby prywatne, wolontariusze, przedsiębiorcy i samorządowcy kupili wam czas. Dziś ten czas się skończył i wciąż nie wiadomo, jaki jest plan rządu na lepszą koordynację, zwiększanie miejsc recepcyjnych. Na tę informację czeka już ponad milion osób uciekających z Ukrainy i miliony Polaków niosących im pomoc - stwierdziła Urszula Zielińska.
Głos sterowany z Moskwy?
Na jej słowa szybko odpowiedział wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, który wprost zasugerował, że takie wnioski i obstrukcja prac nad ustawą są na rękę Rosji.
Pani poseł, nie wiem, w jakim duchu była ta wypowiedź, czy ta wypowiedź jest sterowana z Moskwy, by skłócić polskie społeczeństwo, czy jest to pani własna inicjatywa. Niestety, wtedy nieświadomość usprawiedliwia. Przez pierwsze dwa tygodnie wszyscy byli rzeczywiście jednomyślni. Tego typu wypowiedzi próbują skłócić polskie społeczeństwo. Pragnę panią zapewnić, że polski rząd całkowicie panuje nad sytuacją, czego przykładem jest procedowana specustawa. Nie zostawiamy samotnych uchodźców z Ukrainy - - stwierdził Henryk Kowalczyk.
Wiem, że nie możecie już patrzeć na to, że polski rząd znakomicie sobie radzi, że społeczeństwo naprawdę nie słucha was, tylko jednak pomaga na ile może uchodźcom ukraińskim - dodał.
Pokrzykiwania i wzajemne pretensje
Jego słowa wywołały erupcję złości w ławach opozycji.
Rozpoczęło się buczenie i tradycyjne dla polskiego Sejmu pokrzykiwanie z ław poselskich. Interweniująca marszałek Elżbieta Witek tylko dolała oliwy do ognia, zwracając uwagę posłowi KO Markowi Rząsie, by zamiast się awanturować, spożytkował energię na niesienie pomocy uchodźcom.
Posypały się monity w kierunku premiera. Politycy opozycji przypominali mu, że apelował o jedność, a tymczasem jego wicepremier zarzuca opozycji działania w interesie Moskwy.