Dezerter Emil Cz. udzielił kolejnego wywiadu
Media odsłaniają kolejne fakty dot. polskiego dezertera. "Fakt" ujawnił, że o został on skazany za pobicie własnej matki. Natomiast Radio ZET dotarło do informacji, że 25-latek został zatrzymany przez policję na kilka dni przed dezercją, jak po pijanemu wracał autem do koszar w Giżycku.
Do tych wszystkich kwestii Emil Cz. odniósł się w czasie wywiadu, jakiego udzielił białoruskiej stacji ONT.
"Powiedzą o mnie wszystko, co najgorsze"
"Nikt nie powie, że jestem bohaterem, tylko zdrajcą" - przyznał w rozmowie z białoruskim dziennikarzem 25-latek. Dodał, że rzeczywiście miał w Polsce problemy z prawem i media wyciągają mu teraz wszystkie jego winy. Chodzi o "przykrą sprawę rodzinną", jak to określił, czyli skazanie za pobicie matki. Emil Cz. przyznał się także do tego, że leczył się z choroby alkoholowej.
Do pewnego momentu było dobrze. Potem miałem nieprzyjemną przygodę z prawem. Chodziło o spawy rodzinne, a polskie media to rozdmuchują. Wydaje mi się, że z tego powodu byłem jedną z pierwszych osób w jednostce, która dostała broń - powiedział 25-latek.
"Polskie wojsko strzela do migrantów
Rozmowa ze stacją ONT szybko przeszła na temat służby dezertera w polskiej armii. Emil Cz. twierdził, że przełożeni nic nie mówili żołnierzom na temat tego, co dzieje się na granicy. "Mieliśmy pilnować płotu" stwierdził.
Żołnierz, który uciekł na białoruską stronę, kolejny raz powtórzył także swoje oskarżenia wobec Polski. Chodzi o rzekome strzelanie do migrantów.
Mówili nam, że będziemy pilnować płotu. Najpierw mówili, że będziemy jeździć na patrol, a potem strzelaliśmy w lesie do ludzi - opowiadał Emil Cz.
Dezerter dodał, że brał udział w około 10 takich akcjach i że żołnierze przed, jak i po wszystkim byli upijani przez swoich przełożonych i Straż Graniczną. Przyznał, że robił to pod przymusem i zapłaciłby życiem, gdyby odmówił wykonania rozkazu strzelania do ludzi, którzy "byli zabijani i potem zakopywani". Twierdził także, że żołnierze zabijali wolontariuszy, którzy próbowali pomagać migrantom.
Gdybym się sprzeciwił, byłbym martwy (…) Tam nas upijali, dawali broń. Rano człowiek nie pamiętał dokładnie, czy strzelał do ludzi. - zwierzał się NTO polski dezerter.
KGB? "Dobry żart"
Emil Cz. zaprzeczył także, że jest współpracownikiem białoruskiego KGB. Podkreślił, że to wymysł polskich mediów i służb. Gdy dziennikarz zapytał go o agenturalne powiązania, odparł, że to "dobry żart". Podkreślił, że chciałby zostać na Białorusi i ułożyć sobie tam życie.
"Tu nikt na mnie nie krzyczy, nikt mnie nie bije" - dodał Emil Cz., pytany o życie na Białorusi.
Białostocka prokuratura postawiła Emilowi Cz. zarzut dezercji. 25-latkowi grozi 10 lat więzienia. Nie wykluczone, że usłyszy także zarzuty szpiegostwa.