Farsa i żenada na posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej
Z korespondencji między Dworczykiem, Morawieckim i pozostałymi członkami rządu wyłania się przerażający obraz polskiej armii. Na porządku dziennym w kontekście wojska polskiego jest walka o wpływy między poszczególnymi politykami, ustawianie przetargów na kluczowe wyposażenie, kupowanie wadliwego sprzętu za niebotyczne kwoty i uruchomianie pełnej machiny propagandowej służącej do ataków na opozycję, zamiast refleksji nad strategicznymi wzmocnieniami armii.
Minęło pół roku od ujawnienia pierwszych maili afery, a nikt nie zdementował ich prawdziwości. Jasne jest, że to rzeczywista korespondencja między członkami rządu.
Najdziwniejsze posiedzenie Komisji Obrony Narodowej
Poseł Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk, chciał zapytać o treść ujawnionych maili, rzucających czarny jak smoła cień na stan polskiego wojska. Tomczyk zaczął więc wyliczać problemy.
Utrącony przez Macierewicza przetarg na zakup francuskich śmigłowców bojowych Caracal, który skutkuje tym, że polscy piloci latają nadal poradzieckimi maszynami, a fabryka, którą producent miał zbudować w Polsce, powstaje teraz na Węgrzech.
Próba zakupu dronów od "zaprzyjaźnionego" producenta. Prototypy dronów spisały się w czasie testów poniżej wszelkiej krytyki i nie spełniły żadnych oczekiwań. Dworczyk w ostatniej chwili zablokował transakcję, narażając się na gniew Antoniego Macierewicza.
Dalej, Tomczyk mówił o kwestii szeregu niejawnych informacji, które wyciekły w opublikowanych mailach. Posłowi KO trochę zajęło wyliczenie wszystkich problemów armii, a swoje wystąpienie zakończył pytaniem o to, czy ktoś w którejkolwiek z wymienionych spraw poniósł jakąkolwiek odpowiedzialność.
Na to głos zabrał wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz, który stwierdził, po prostu, że rząd nie będzie odnosił się do informacji zawartych w mailach. I tym, najzwyczajniej w świecie, zamknął temat.
Wobec powyższego stwierdzam, że skoro ministerstwo nie uznaje tematu jako w jakikolwiek sposób możliwego do odniesienia się do tego, dalsza dyskusja jest bezprzedmiotowa i zamykam posiedzenie komisji - stwierdził w tym momencie przewodniczący komisji poseł Michał Jach z PiS
Na nic zdały się okrzyki zdumionych posłów opozycji. Jach oficjalnie zakończył spotkanie i obrady zostały zerwane. W Onecie poseł PiS tłumaczył, że chciał "oszczędzić czas posłów" w sytuacji, w której i tak nie uzyskaliby odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania.