Morawiecki ma łeb do interesów. "Twarde" negocjacje w sprawie Turowa
Miesiące machania szabelką i informowania wszem i wobec, że "nie oddamy nawet guzika". Naciski Unii Europejskiej, pogorszenie relacji z sąsiadem i jednym z najważniejszych partnerów w regionie. A, gdy przyszło, co do czego potulna zgoda na zapłacenie gigantycznych kar i podpisanie przez polski rząd umowy, która może nas kosztować dużo więcej. Tak wyglądają realia negocjacji Morawieckiego w sprawie zakończenia sporu o kopalnię "Turów".
Dziennikarze Business Insider dotarli do zapisów umowy, jaką zawarto po negocjacjach międzyrządowych. Według jej treści, Polska zgodziła się zapłacić łącznie ponad 200 milionów złotych Czechom za wycofanie skargi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Znaczną część tej kwoty pokryje bezpośrednio budżet państwa.
45 milionów złotych dorzuci Fundacja PGE.
Zadośćuczynienie finansowe to jednak nie koniec. Twardzi i niezłomni negocjatorzy polskiego rządu zgodzili się również na niepogłębianie odkrywki w kopalni i nie poszerzanie jej w stronę Czech. Jedynym wyjściem z sytuacji jest budowa bariery ochronnej wód podziemnych - która ma zapobiec odpływom z terytorium naszych sąsiadów.
PGE już zadeklarowało, że zbuduje barierę. Jej koszt to dodatkowe 17 milionów. Kto bogatemu zabroni? Kłopot w tym, że konstrukcja wcale nie musi okazać się skuteczna. Jak informuje Business Insider powołując się na opinię pragnącego zachować anonimowość eksperta:
Nie można przyjąć, że ekran będzie w stu procentach szczelny, bo napór wody spowodowałby, że cała podziemna instalacja zostałaby zniszczona, np. gdy pojawią się ulewy i zwiększą się zasoby wód pod ziemią
Nie wypada jeszcze nie wspomnieć o jednym drobnym szczególe. TSUE, za brak wdrożenia środków tymczasowych i kontynuowanie wydobycia w kopalni "Turów" nałożył na Polskę karę w wysokości 500 tys. euro dziennie. Dzisiaj mamy już do zapłaty ponad 300 milionów złotych, a licznik cały czas bije.