Na granicy Ukrainy przybywa rosyjskich wojsk. Estoński wywiad: nie będzie pełnowymiarowej inwazji
Agencja Reutera cytuje wysokiego rangą urzędnika administracji Białego Domu, który twierdzi, że Rosja, wbrew zapewnieniom wciąż zwiększa swoją obecność militarną na granicy z Ukrainą. Współpracownik Joe Bidena używa sformułowania o "potajemnym gromadzeniu sił", ale czy w dzisiejszym świecie opanowanym przez satelity wykonujące zdjęcia z orbity można w ogóle mówić o potajemnych operacjach wojskowych na dużą skalę? Rosja przecież ma tego świadomość i znów gra nieczysto.
O wzmożonej koncentracji wojsk donosi także wywiad brytyjski. Generał Jim Hockenhull nie ma wątpliwości, że wcześniejsze deklaracje Kremla można włożyć między bajki.
Nie widzieliśmy dowodów na to, by Rosja wycofywała siły spod granicy z Ukrainą. Wbrew swym twierdzeniom, Rosja nadal rozbudowuje zdolności wojskowe w pobliżu Ukrainy. Rosja ma na miejscu odpowiednią siłę militarną umożliwiającą przeprowadzenie inwazji na Ukrainę - mówił szef wywiadu wojskowego Wielkiej Brytanii
Hockenhull poinformował, że w kierunku granicy przemieszczają się dodatkowe pojazdy opancerzone, helikoptery i szpital polowy.
Inwazja na pełną skalę jest mało prawdopodobna
Natowscy sojusznicy różnie szacują liczbę wojsk rosyjskich stacjonujących wzdłuż granicy. We wtorek Joe Biden mówił o 150 tysiącach żołnierzy. Wywiad estoński donosi natomiast, że Rosja zgromadziła już 170 tysięcy wojska gotowego w każdej chwili zaatakować Ukrainę. Jak donosi dyrektor generalny estońskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Mikk Marran - kolejne 10 grup bojowych zmierza w kierunku granicy.
Analizy estońskiego wywiadu wskazują na to, że mało prawdopodobny jest scenariusz zakładający zmasowaną inwazję na Ukrainę.
W tej chwili oceniamy, że nie zaatakują miast o dużej populacji, ponieważ do kontrolowania tych obszarów potrzeba wielu żołnierzy. Ale nie ma pewności jaką drogą pójdą rosyjskie wojska - twierdzi Marran
Według Estończyków, bardziej prawdopodobne jest to, że Rosja połączy swoje siły z bojownikami rebelianckich republik na wschodzie Ukrainy i stamtąd będzie koordynować swoje działania wojenne. Jak uważa Mikk Marran - to dałoby Kremlowi wiarygodną możliwość zaprzeczenia agresji i uniknięcia sankcji.