Netflix nieco wypnie się na Rosję i nie będzie transmitował tego, co chce Putin
Propaganda na Netflixie
1 marca wchodzi w życie ustawa, na mocy której każda platforma streamingowa, która może pochwalić się więcej niż setką tysięcy użytkowników dziennie musi na terenie Rosji zapewniać obywatelom dostęp do pakietu rosyjskich kanałów telewizyjnych. Minimalna liczba kanałów to 20, a wśród nich znajdują się stacje emitujące antyukraińską propagandę, a więc na przykład Rossija24 czy TV Ocalony.
Netflix się nie zgadza
Według portalu Politico, który skontaktował się z włodarzami Netflixa, ta niezwykle popularna w Rosji platforma streamingowa nie zamierza dostosować się do nowego prawa - ze względu rzecz jasna na wojnę w Ukrainie. Nie będzie to pierwsza potyczka Netflixa z rosyjskimi ustawami - wielokrotnie słyszeliśmy już chociażby o "propagowaniu homoseksualizmu" na ekranie, co jest niezgodne z prawem dotyczącym...
cóż, zakazu propagowania homoseksualizmu.
Kto odpowiada za ustawę?
Prawo dotyczące emitowania rosyjskich kanałów na platformach streamingowych weszło w życie dzięki działaniom agencji Roskomnadzor. Została założona w 2008 przez Dmitrija Miedwiediewa. Prowadzi rejestr stron zakazanych, których musi przestrzegać każdy dostawca internetu - wpływa na media również w inny sposób, czego jesteśmy obecnie świadkami. Jeszcze nie wiadomo, jakie konsekwencje przyniesie decyzja Netflixa o buncie przeciw prawu.