Afera Pegasusa. Świadek nie stawił się przed komisją
W poniedziałek odbyło się pierwsze posiedzenie senackiej komisji do wyjaśnienia afery Pegasusa. Chodzi o używanie przez polskie służby izraelskiego oprogramowania szpiegującego Pegasus do inwigilowania polityków opozycji.
Pierwsi świadkowie zeznają
Podczas pierwszego posiedzenia komisja wysłuchała m.in. wystąpienia starszego analityka z kanadyjskiej organizacji Citizen Lab, która jako pierwsza nagłośniła używanie w Polsce Pegasusa przeciwko politykom. John Scott Railton oraz Bill Marczak byli pierwszymi świadkami przesłuchanymi przez senacką komisję.Przez cały czas inwigilowania senatora Brejzy, śledzący dysponowali tylko jedną licencją systemu Pegasus. Oznacza to, że w tym czasie, nie było możliwości używania Pegasusa do walki z terroryzmem czy przestępczością (…) Widzimy dowody na to, że te dane opuszczały telefon senatora Brejzy. Wciąż prowadzimy analizę i nie możemy powiedzieć, jakie to były dane i w jakiej ilości. Możemy jednak z pewnością powiedzieć, że senator był monitorowany na szeroką skalę (…) dane z telefonu senatora Brejzy zostały ukradzione. Widzieliśmy dowody dotyczące danych związanych z ważnymi politycznymi wydarzeniami - zeznał John Scott Railton.
Analityk z kanadyjskiej organizacji zaznaczył też bardzo wyraźnie, że on i jego koledzy byli zadziwieni tym, w jakim kontekście użyto Pegasusa w Polsce.
Nie spodziewali się, że w takim kraju może być on użyty przeciwko politykom. Do tej pory była to domena krajów dyktatorskich.
Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do tego, że takie przypadki zdarzają się w dyktaturach. Ale zastanowiliśmy się, dlaczego w Polce dzieje się coś takiego, kiedy celem takiego oprogramowani szpiegującego jest prokurator. Od tego rozpoczęło się postępowanie przez nas prowadzone dotyczące użycia Pegasusa w Polsce - dodał.
Ekspert się wycofał
Prawdziwym zaskoczeniem był jednak brak prof. Jerzego Kosińskiego, który jeszcze w poniedziałek rano potwierdził swoją obecność na posiedzeniu komisji. To ceniony ekspert w zakresie systemów bezpieczeństwa oraz dyrektor Morskiego Centrum Cyberbezpieczeństwa działającego w ramach Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.Jak nieoficjalnie ustalił Onet, profesor był już w drodze na komisje, ale zmienił zdanie. Przyczyniło się do tego kilka dość sugestywnych telefonów, które odebrał. Ostatecznie rzecznik Akademii Marynarki Wojennej potwierdził, że prof. Kosiński nie pojawi się przed komisją. Jednak oficjalnych powodów zmiany jego decyzji w ostatniej chwili nie podano.