Amerykanki tracą prawo do aborcji. Sąd Najwyższy uchylił wyrok sprzed pół wieku
Konserwatyści decydują
W piątek Sąd Najwyższy USA uchylił wyrok z 1973 roku, który pozwalał na przerwanie ciąży przez cały okres jej trwania. Prawo stało się wiążące dla całego kraju, przy czym poszczególne stany miały możliwość wprowadzania swoich poprawek, ale dotyczących tylko drugiego i trzeciego trymestru ciąży.
Stan Missisipi poszedł na wojnę z krajowym prawodawstwem i uznał obowiązujące przepisy aborcyjne za zbyt liberalne. Zakazano tam przerywania ciąży po 15 tygodniu. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, w którym konserwatywna większość sędziów (połowę z nich mianował jeszcze Donald Trump) orzekła, że decyzja sprzed blisko 50 lat była błędna, a przepisy obowiązujące w Missisipi uznano za legalne.
Konstytucja nie odnosi się do aborcji i nie jest ona chroniona domyślnie żadnym przepisem konstytucyjnym. Wyrok Roe vs. Wade był skandalicznie zły od samego początku. Uzasadnienie było bardzo słabe, a decyzja miała szkodliwe konsekwencje. Była też daleka od wprowadzenia narodowej zgody na temat aborcji - tylko zaogniła debatę i pogłębiła różnice - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Samuel Alito
Taka decyzja Sądu Najwyższego oznacza, że poszczególne stany będą mogły regulować wolą polityczną przepisy aborcyjne. Czy wprowadzi to tak podkreślany przez Alito konsensus społeczny? Mocno wątpliwe. Badania społeczne wskazują, że 2/3 Amerykanów opowiadało się za utrzymaniem zasad obowiązujących od wydania wyroku w sprawie Roe vs Wade.
Protesty już się zaczynają
Przed budynkiem Sądu Najwyższego zbierały się tłumy w oczekiwaniu na wyrok. Gdy przekazano doniesienia o werdykcie, na ulicy zawrzało. Zniesiono kompromisowy wyrok z 1973 roku, który gwarantował kobietom możliwość przerwania ciąży, ale jednocześnie pozwalał poszczególnym stanom na wprowadzanie korekt. Konsekwencje tego orzeczenia mogą dotknąć nawet 40 milionów obywatelek USA. Zdawali sobie z tego sprawę protestujący, którzy przed budynkiem SN głośno skandowali "Ufamy kobietom i nie ustąpimy".
Problem radykalizacji prawa w Stanach Zjednoczonych może się rozprzestrzeniać na inne sfery życia społecznego. Już mówi się, że konserwatyści wezmą na celownik prawo do antykoncepcji i zawierania związków małżeńskich przez pary jednopłciowe.