Negocjacje się nie toczą. Ukraińskie społeczeństwo nie chce rozejmu
Zełenski: to nie jest "operacja" to ludobójstwo
Prezydent Ukrainy zdaje sobie sprawę z tego, że presja międzynarodowa na jak najszybsze zakończenie wojny będzie rosnąć. Skutki gospodarcze rosyjskiej inwazji i sankcji nie są jeszcze mocno odczuwalne w Europie, ale to ulegnie zmianie w ciągu kilku miesięcy. Im dłużej potrwa konflikt, tym zniecierpliwienie w Paryżu, Berlinie i Brukseli będzie większe. Mimo tego, Zełenski nie zamierza za wszelką cenę dążyć do rozejmu.
Rozumiem, że Macron chce, by Rosja wzięła udział w negocjacjach. Musi on jednak zrozumieć, że to nie jest „operacja”, to nie jest nawet wojna. To ludobójstwo i mamy na to dość dowodów. Weźmy Wuhłedar czy inne miasta, które są teraz puste. Nie można oszacować, ilu zginęło, a ilu uciekło. Z Mariupola setki tysięcy ewakuowano, ale tysiące zostały wywiezione w głąb Rosji, w tym dzieci, i nie wiemy, co się z nimi dzieje - powiedział Zełenski w wywiadzie dla CNN
Prezydent Ukrainy wielokrotnie podkreślał ostatnio, że jest za tym, by zakończyć wojnę jak najszybciej - ale nie za cenę zgniłych kompromisów, oddawania terytorium i poświęcania ludzi. "Po Buczy, Wuhłedarze i Mariupolu nasze społeczeństwo nie chce, byśmy rozmawiali z Rosjanami" - tłumaczy Zełenski.
Kułeba: negocjacji na najwyższym szczeblu nie ma i może do nich prędko nie dojść
Obrońcy Mariupola odrzucili ostatnie ultimatum, które wystosowali Rosjanie: darowanie życia za złożenie broni. Upadek miasta wydaje się nieuchronny, ale każdy dzień oporu stawianego przez obrońców, kupuje całym siłom ukraińskim cenny czas na dozbrojenie, doszkolenie się i uzupełnienie zapasów. To może okazać się kluczowe w kontekście nadchodzącej bitwy o Donbas.
Jeśli Rosjanie zdobędą miasto, uda im się utworzyć korytarz do anektowanego w 2014 roku Krymu. Ukraina straci jeden z najważniejszych portów i ośrodków przemysłowych. To będzie niewątpliwy sukces Rosji w tej wojnie, ale zostanie okupiony ogromnymi stratami i jeśli rosyjskie wojska nie zapewnią ludności cywilnej i pokonanym obrońcom odpowiedniego, humanitarnego traktowania - może skutkować zerwaniem jakichkolwiek negocjacji pokojowych.
Szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba mówi, że "Mariupol może nakreślić czerwoną linię w relacjach z Rosją".
Mariupol już nie istnieje. Pozostała armia ukraińska i duża grupa ludności cywilnej, w zasadzie otoczona przez wojsko rosyjskie. Ze sposobu, w jaki armia rosyjska zachowuje się w mieście, widać, że zdecydowali się za wszelką cenę zmieść miasto z powierzchni ziemi. - twierdz Kułeba
Szef ukraińskiego MSZ podkreślił, że nie ma obecnie żadnych kontaktów z Rosjanami na szczeblu ministerialnym. Jedyny poziom, na którym występują jakiekolwiek relacje jest zespół negocjacyjny, który kontynuuje konsultacje w szerokim gronie.