Po rozpoczęciu inwazji Rosja zażądała bezwarunkowej kapitulacji Ukrainy. Wiadomość drżącym głosem przekazał białoruski minister
Kłamstwa białoruskiej strony
Amerykańska gazeta "Washington Post" dotarła do szczegółów tajnych rozmów tuż przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie. Jak napisali dziennikarze gazety, dwa dni przed rozpoczęciem inwazji do ukraińskiego ministra obrony Ołeksija Reznikowa zadzwonił jego białoruski odpowiednik Wiktor Chrenin. Szef Ministerstwa Obrony Białorusi miał dać "słowo oficera", że wojska rosyjskie nie zaatakują z terytorium Białorusi.
Rzeczywistość bardzo szybko zweryfikowała obietnice białoruskiego ministra. Rosyjskie wojska jedno z głównych natarć na Ukrainę przeprowadziło właśnie z terenu Białorusi. Na Kijów z Białorusi miało maszerować co najmniej 20 tysięcy wojskowych.
Rosja zażądała kapitulacji Ukrainy
Druga rozmowa miała miejsce dwa dni po rozpoczęciu inwazji, a więc 26 lutego. Wtedy Chrenin znów zadzwonił do Reznikowa i drżącym głosem powiedział, że "przekazuje wiadomość" od ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu:
Jeśli Ukraina podpisze akt kapitulacji, inwazja zostanie wstrzymana - powiedział.
Odpowiadając na tę propozycję, Reznikow stwierdził, że jest gotów zaakceptować kapitulację strony rosyjskiej.
24 lutego natomiast do szefa kancelarii prezydenta Ukrainy zadzwonił wiceszef administracji Władimira Putina. Dmitrij Kozak miał powiedzieć ochrypłym głosem do Andrija Jermaka, że "nadszedł czas, aby Ukraina się poddała". Szef kancelarii Wołodymyra Zełenskiego w odpowiedzi na te słowa zwyzywał rosyjskiego dyplomatę i odłożył słuchawkę.