Rosja stawia się w roli ofiary. To jedyna strategia Kremla
Trudno powiedzieć, czy to potrzeba chwili w narracji rosyjskich dyplomatów, czy też planowana od dłuższego czasu strategia. Faktem jednak jest, że ostatnie komunikaty Kremla brzmią dość rozpaczliwie.
Dokonajmy krótkiego podsumowania: jesteś wielkim krajem, które chce uchodzić za super-mocarstwo, zajmujesz terytorium sąsiada, budujesz tam bazę dla swojej floty, następnie wzmacniasz rebelianckie republiki, które twojego sąsiada mają nękać i utrzymywać w stanie permanentnej wojny, potem gromadzisz 150 tysięcy żołnierzy, ciężki sprzęt i oddziały specjalne na granicy sąsiada, a następnie dokonujesz kilku ataków hakerskich na jego najważniejsze instytucje, przy tym wszystkim stale informujesz, że sąsiad zaraz dostanie to, co mu się należy - czyli solidną porcję ołowiu.
Nie brzmi to jak zachęta do prowadzenia szczególnie spokojnego i dyplomatycznego dialogu, prawda? No cóż, wszystko wskazuje na to, że Rosjanie są bardzo zdziwieni, że po serii próśb, apeli i zachęt do pokojowego rozwiązania konfliktu wokół Ukrainy, Zachód poszedł w mocniejsze środki wyrazu.
Biden nie gryzie się w język
I wprost używa już retoryki wojennej. To już nie tylko straszenie Moskwy sankcjami, ale bardzo jasne deklaracje dotyczące tego, co stanie się z Rosją jeśli ta postanowi zagrozić militarnie któremukolwiek z natowskich krajów.
I niech nikt się nie łudzi. Stany Zjednoczone będą bronić każdego cala terytorium NATO całą swoją siłą. Atak przeciwko jednemu państwu NATO jest atakiem przeciwko nam wszystkim - oznajmił prezydent USA
Równocześnie Joe Biden wprost poinformował, że Ukraina będzie systematycznie dozbrajana, a koszty jakie poniesie Rosja wypowiadając jej wojnę doprowadzą Moskwę do "samookaleczenia".
Pieskow: nie straszcie nas!
Rosjanie przecierają oczy ze zdumienia, że ktoś używa ich własnych metod. Rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow komentował środowe słowa Joe Bidena i nie mógł ewidentnie zdecydować się, co zamierza przekazać, więc stwierdził, że "groźby brzmią jak mantry i porządnie się Rosji sprzykrzyły".
Wolelibyśmy nie słuchać różnego rodzaju gróźb o tym, co będzie z nami, jeśli coś tam zrobimy - coś, czego nie zamierzamy robić - tłumaczył Pieskow
Drogi Dimitrij, Ukraina wolałaby nie mieć 150 tysięcy rosyjskich żołnierzy na swojej granicy. Pora pogodzić się z rzeczywistością, którą sami stworzyliście.