Lubelskie. Rodzice uczniów oburzeni - nauczycielka jak propagandystka Kremla
Nauczycielka plastyki "specjalistką" od geopolityki
Rodzice uczniów szkoły muzycznej w Lublinie postanowili zaprotestować przeciwko działaniom nauczycielki plastyki. Pedagożka "nieco" przekroczyła swoje kompetencje i zaczęła opowiadać dzieciom o swojej wizji świata. Wizji, która jest dokładnym odwzorowaniem kremlowskiej propagandy serwowanej nam przez specjalistów z Moskwy.
Zaniepokojeni rodzice uczniów z klasy IV zdecydowali się napisać skargę do dyrekcji.
11 maja nasz syn miał lekcję plastyki i tego samego dnia, już w domu poruszył temat, który nas z mężem doprowadził do konsternacji. Powiedział o pewnym incydencie, który miał miejsce na lekcji. Nauczycielka poruszyła przy grupie uczniów temat związany z wojną w Ukrainie. Syn przytaczał nam wypowiadane przez nauczycielkę tezy, typu: "Rosja jest odwiecznym przyjacielem Polski i ocaliła nasz kraj po II wojnie światowej", "wojna w Ukrainie jest skutkiem działań NATO i USA" - mówi jedna z zatroskanych matek w rozmowie z TOK FM
Nauczycielka miała również sugerować, że odpowiedzialność za wybuch konfliktu nie spoczywa tylko na władzach w Moskwie, a duża liczba ofiar wśród ludności jest wynikiem wykorzystywania przez ukraińskich żołnierzy cywilów jako żywych tarcz. Matka ucznia tłumaczy, że jej syn jest na bieżąco z aktualną sytuacją wojenną, a sama rodzina przyjęła nawet uchodźców z Ukrainy do swojego domu. Dlatego on sam z kilkoma pozostałymi uczniami, byli wstrząśnięci słowami nauczycielki plastyki i postanowili nawet porozmawiać ze szkolnym historykiem, który rozwiał ich wszelkie wątpliwości.
Rodzice uczniów zostawili list protestacyjny w szkolnym sekretariacie. "Chcieliśmy wymusić na szkole uniemożliwienie szerzenia takich poglądów przez nauczycielkę" - tłumaczy inny rodzic, który podpisał się pod protestem.
Rozumiemy, że zawsze znajdzie się pewna grupa ludzi reprezentujących skrajne, absurdalne poglądy, z którymi nie możemy się utożsamić. Ale nie ma naszej zgody na szerzenie takich informacji wśród uczniów i brak reakcji władz szkoły. - dodaje ojciec jednego z uczniów
Przekroczono granicę
Rodzice tłumaczyli, że chcieli załatwić konflikt z dyrekcją szkoły i nie mieszać do sprawy mediów. Okazało się jednak, że instytucja nie potraktowała skarg rodziców poważnie. Dyrektorka zadzwoniła do ojca jednego z uczniów i poinformowała, że sama nauczycielka napisze list z przeprosinami. Wyjaśnienie się nie pojawiło.
Rodzice czekali ponad tydzień na jakąkolwiek reakcję szkoły, a wreszcie zaczęli się o nią upominać.
W końcu list dotarł na mailowe skrzynki rodziców i spowodował jeszcze większą konsternację. Nauczycielka niby przeprosiła za podjęcie tematów geopolitycznych z 4-klasistami, ale konsekwentnie broniła swoich poglądów.
Nasze dziecko na lekcje plastyki już nie chodzi. Nie będzie chodzić, póki ta nauczycielka będzie prowadzić zajęcia. - deklaruje matka ucznia na antenie TOK FM
Rodzice poczuli się oszukani, że szkoła uznała sprawę za załatwioną. Nadal domagają się odwołania nauczycielki, ale wobec bierności dyrekcji zdecydowali się nagłośnić sytuację w mediach. Administracja szkoły muzycznej odmawia komentarza w tej sprawie. Centrum Edukacji Artystycznej sprawujące nadzór nad placówką zapowiedziało wysłanie wizytatora do szkoły i przekazanie mediom swoich wniosków.