Pusto na Kremlu. Wokół Putina zostali tylko propagandziści
"Wyjechał, czy nie. To jego sprawa" - w ten sposób, siląc się na beznamiętność Dmitrij Pieskow skomentował rezygnację Anatolija Czubajsa ze stanowiska specjalnego przedstawiciela prezydenta Władimira Putina do spraw zrównoważonego rozwoju Rosji. Czubajs współpracował jeszcze z Borysem Jelcynem, gdy po rozpadzie Związku Radzieckiego pomagał w przystosowaniu rosyjskiej gospodarki do nowych wolnorynkowych realiów. Teraz jednak, jak podaje Reuters, w proteście przeciwko wojnie w Ukrainie zdecydował się opuścić rosyjskiego prezydenta i samą Rosję.
Propagandziści Kremla zrobią wszystko, by zbagatelizować to wydarzenie i będą, oczywiście utrzymywać, że nic takiego się nie stało, a Czubajs odszedł z powodów osobistych. Trochę ciężej przyjdzie im wytłumaczyć, dlaczego w mediach rosyjskich, w czasie uroczystości, czy wydarzeń publicznych, w towarzystwie Władimira Putina brakuje jego prawej ręki i ministra obrony Siergieja Szojgu.
Zastanawiająca jest też cisza ze strony Walerija Gierasimowa, pełniącego funkcję szefa sztabu generalnego armii rosyjskiej.
Już od prawie dwóch tygodni w telewizji rosyjskiej i na publicznych protokolarnych wydarzeniach nie ma dwóch kluczowych postaci bloku siłowego Rosji - Szojgu i Gierasimowa. Zniknęli. Nie ma też systemowych i istotnych protokolarnych oświadczeń innych przedstawicieli wagi ciężkiej, łącznie z szefami służb specjalnych: Patruszewem, Bortnikowem, Naryszkinem. Milczą też ekonomiści. Premier Miszustin, szefowa Banku Centralnego Elwira Nabiullina i minister rozwoju gospodarczego Reszetnikow. Wszyscy całkowicie zniknęli z publicznej przestrzeni protokolarnej - zauważa doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak
W bezpośrednim i widocznym dla publiczności otoczeniu pozostali jedynie Ławrow i Pieskow, czyli kremlowscy spece od propagandy. Podolak nazywa ten stan "ciekawą ciszą".
Cicho na zewnątrz, wrze pod powierzchnią
Cisza, o której mówi Podolak jest tylko pozorna. W Moskwie odbywają się narady. Możni Rosji, oligarchowie dostali zachodnimi sankcjami mocno po kieszeniach. Nie uśmiechają im się konfiskaty majątków i niemożność prowadzenia interesów z Londynem, Paryżem, czy Zurychem.
Nie chcą umierać za swojego kremlowskiego przywódcę, który dzięki ich pieniądzom znalazł się na samym szczycie, a teraz naraża ich majątki w imię własnych, chorych ambicji.
W stolicy Rosji miało odbyć się spotkanie oligarchy Piotra Awena i kazachskiego miliardera Aleksandra Maszkiewicza - podaje wywiad ukraiński. Awen miał mówić w imieniu większego grona rosyjskich miliarderów, którzy "są bardzo zaniepokojeni z powodu polityki Putina i sankcji Zachodu".
Napięcie wokół przywódcy Rosji rośnie. Putin głupi oczywiście nie jest i w pierwszej kolejności odgrodził się szczelnym murem właśnie od oligarchów, którym nigdy nie ufał. Pytanie tylko, czy mur będzie wystarczający szczelny, jeśli rosyjscy potentaci zdecydują się na podjęcie bardziej radykalnych kroków.